Pięć osób usłyszało zarzuty za zakłócanie Marszu Równości w Gdańsku. Ulicami miasta przeszło ponad tysiąc osób. Kontrmanifestację zorganizowali narodowcy, którzy wykrzykiwali obraźliwe słowa w kierunku uczestników marszu. Do większych incydentów nie doszło, ale „gorąco” zrobiło się jednak na wysokości dworca PKP – Gdańsk Główny.
Cztery osoby usłyszały zarzuty zakłócania ładu i porządku publicznego oraz przeszkadzania w zgromadzeniu. Grozi za to grzywna i ograniczenie wolności. 37-letni mężczyzna będzie odpowiadał przed sądem za znieważenie policjanta oraz naruszeni jego nietykalności cielesnej, może trafić do więzienia nawet na 3 lata.
Policja ustaliła już kolejne osoby, które zakłóciły Marsz Równości w Gdańsku. One wkrótce zostaną wezwane na komisariat. – Będą przesłuchane i usłyszą zarzuty, powiedziała reporterowi Radia Gdańsk podkomisarz Aleksandra Siewert z gdańskiej policji.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie wśród nich jest gdańska radna PiS Anna Kołakowska. Ona razem z mężem, synem i córką usiedli na jezdni i zablokowali marsz. Policjanci po długich negocjacjach usunęli ich z trasy.
ga/mat