– To trudna sytuacja w domu sprawiła, że postanowiłem wyjść na ulicę i podpalać samochody, tak mówił przed sądem Marcin W. 34-latek jest oskarżony o podłożenie ognia pod 19 aut jednej nocy w czterech dzielnicach Gdańska. W piątek ruszył proces w jego sprawie. Podpalacz przyznał się do tego, że to on podłożył ogień pod samochody. Twierdził, że doprowadziło go do tego zachowanie jego matki, która w domu codziennie urządzała alkoholowe libacje. Feralnej nocy we wrześniu ubiegłego roku puściły mu nerwy. Marcin W. sam nie wie dlaczego wpadł na pomysł, żeby podtykać zapalniczkę pod nadkola samochodów. – Byłem po czterech latach koszmaru. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Równie dobrze mogłem pojechać pod Kancelarię Premiera i tam samemu się podpalić. Żałuję, że odreagowałem na czyichś samochodach, mówił. Marcin W. złożył obszerne wyjaśnienia. Zaznaczał, że tryb życia jego matki nie pozwalał mu na znalezienie pracy, codziennie nie mógł spać i stąd zaczął mieć ze sobą problemy.
Problem w tym, że zdaniem śledczych to Marcin W. przez lata znęcał się nad matką. Prokurator Agnieszka Malinowska odczytując akt oskarżenia wymieniała całą serię zarzutów. – Wszczynał bezpodstawne awantury, wyzywał ją, poniżał, groził pozbawieniem życia, bił ją pięścią, kopał, zmuszał do kupowania mu jedzenia i papierosów oraz do dawania pieniędzy, wyliczała prokuratorka przed sądem. Proceder miał trwać przez kilka lat.
Auta płonęły w takich dzielnicach Gdańska jak Wrzeszcz, Suchanino i Aniołki. Straty wyliczono na łącznie około pół miliona złotych. Podpalaczowi grozi do 10 lat więzienia. Kiedy Marcin W. podpalał samochody, przed sądem toczył się już proces w innej jego sprawie, również o podłożenie ognia, tym razem pod dwanaście aut.