Onkolog: Sukces w leczeniu raka to mieszanina szczęścia, wiedzy i nastawienia pacjenta [WYWIAD]

wysocki

– Za jakiś czas znajdziemy ten nieuchwytny na razie parametr szczęścia, który decyduje że jeden pacjent wygrywa z rakiem a inny przegrywa. Dziś skuteczne leczenie nowotworów to mieszanina szczęścia, wiedzy medycznej lekarza i pozytywnego nastawienia pacjenta, mówi w wywiadzie dla Radia Gdańsk profesor Piotr Wysocki, specjalista onkologii klinicznej z Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie, członek Rady Naukowej Centrum Onkologii w Warszawie.
Joanna Matuszewska/Radio Gdańsk: Jerzy Stuhr, Irena Santor, Agata Buzek, Krystyna Kofta, Anna Seniuk – oni wygrali z rakiem. Nie udało się to Annie Przybylskiej, Krzysztofowi Kolbergerowi. Ile procent w leczeniu raka stanowi wiedza medyczna, ile szczęście a ile wola walki u pacjenta?
Prof. Piotr Wysocki/onkolog: Myślę, że 50 procent to jest szczęście a cała reszta to łącznie efektywność leczenia i podejście pacjenta. W wielu przypadkach możemy stosować wszystkie aktywne leki, najnowsze terapie i nie osiągniemy tego, co chcielibyśmy uzyskać. Nie mówię o wyleczeniu chorych, bo w wielu przypadkach nie możemy o tym myśleć, ale o długotrwałym przeżyciu. Przykład Ani Przybylskiej pokazuje, że można mieć dostęp do wszystkich strategii leczenia dostępnych na świecie, być młodą i pozytywnie nastawioną osobą, ale przegrać z chorobą nowotworową. To jest właśnie ten nieuchwytny parametr szczęścia.

JM: Szczęście jest aż tak istotne?
PW: Na dzień dzisiejszym mówimy o szczęściu, bo jeszcze nadal nie wszystko wiemy o chorobie nowotworowej. Dlaczego w wielu sytuacjach nie udaje się chwycić jej za rogi, opanować. Dlaczego w wielu sytuacjach nawet jak wydaje się nam, że wyleczyliśmy pacjenta, to choroba za jakiś czas wraca? To jest ten taki parametr, który być może za 10-20 lat nie będzie już szczęściem, tylko określonym zaburzeniem, albo grupą zaburzeń genetycznych, czy molekularnych. Na dzień dzisiejszy jeszcze wszystkiego nie wiemy. 

JM: Co tak naprawdę ma wpływ, że jedna osoba choruje a druga nie? Jako lekarze znacie przyczyny?
PW: Znamy czynniki ryzyka zwiększające możliwość zachorowania na niektóre nowotwory. W Stanach Zjednoczonych najszybciej dostrzeżono niekorzystny wpływ palenia tytoniu na rozwój raka płuca, ale nie tylko. Z paleniem ma związek też rak trzustki, nerek, pęcherza moczowego i wiele innych. Dramatyczny spadek liczby osób, które przyznawały się do tego nałogu spowodował, że poprawiły się tam wskaźniki zachorowalności przede wszystkim na raka płuca, ale też inne nowotwory. W tej chwili „na tapecie” zaczyna być jednak otyłość, brak ruchu i wszystkie zaburzenia metaboliczne, które temu towarzyszą. Wydaje się, że obecne stulecie nie będzie wiekiem nowotworów związanych z paleniem, tylko nowotworów związanych z otyłością i brakiem wysiłku fizycznego. Jednak w wielu przypadkach nadal nie wiemy dlaczego dany nowotwór występuje.

JM: Wiele osób ma w swoim otoczeniu osoby, które chorują lub chorowały na nowotwory. Można odnieść wrażenie, że wokół nas jest ich coraz więcej. To tylko wrażenie, czy prawda?
PW: Obserwuje się w ostatnich latach taki trend, że ilość zachorowań na świecie rośnie. Przede wszystkim wiąże się to ze starzeniem społeczeństw. Im starszy organizm, tym większe ryzyko nowotworu. Wydłuża się też czas dla choroby nowotworowej, żeby się ujawniła. Mamy ogromny postęp w zakresie kardiologii, spada ilość zgonów wśród noworodków i dzieci. To powoduje, że społeczeństwo się starzeje. Mamy więc coraz więcej osób starszych i stąd ta liczba zachorowań. Z drugiej strony nasze leczenie jest coraz bardziej efektywne. Kiedyś chorych z zaawansowanymi procesami nowotworowymi byliśmy w stanie leczyć kilka, góra kilkanaście miesięcy. W tej chwili potrafimy ich leczyć przez 4-5 lat. W każdym roku mamy powiększającą się grupę chorych, którzy się pojawiają i są leczeni przewlekle.

JM: Chce Pan powiedzieć, że im dłużej ludzie będą żyć, tym więcej osób będzie chorowało na nowotwory?
PW: Tak. Ale pamiętajmy, że im lepsza efektywność leczenia onkologicznego, tym więcej chorych będzie leczonych. Kiedyś chorzy umierali w ciągu roku i po roku pojawiali się nowi chorzy. Teraz pacjenci żyją średnio pięć lat, więc mamy pięć razy więcej chorych w leczeniu.

JM: Są nowotwory, z którymi medycyna sobie nie radzi, albo efekty leczenia są mniej satysfakcjonujące. To np. raki trzustki, wątroby, żołądka. Dlaczego są trudniejsze w leczeniu?
PW: Są to rzadsze nowotwory niż np. piersi, gruczołu krokowego, płuca czy jelita grubego. Na te powszechniejsze nowotwory choruje znacznie większa grupa pacjentów, która umożliwiła przeprowadzenie bardzo licznych badań nad nowymi lekami. Tutaj największy był nacisk na poszukiwanie nowych leków, które się pojawiły. W wielu przypadkach spowodowały bardzo wyraźną poprawę w jakości leczenia. Natomiast w przypadku nowotworów występujących rzadziej, to z jednej strony często mają one bardzo dynamiczny przebieg, z drugiej są oporne na strategie leczenia. Tu jeszcze, tak jak np. w przypadku raka trzustki, nie znaleźliśmy pewnych krytycznych punktów wewnątrz komórki nowotworowej, w które moglibyśmy uderzyć, żeby opanować proces chorobowy. W przypadku innych nowotworów już takie punkty znamy. Cały czas trwa to poszukiwanie.

JM: Był Pan uczestnikiem największej naukowej konferencji na świecie poświęconej nowotworom. Czego mogą spodziewać się pacjenci, czy są dla nich dobre wiadomości, szykuje się jakiś przełom?
PW: Podczas kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ASCO) prezentowane były najnowsze wyniki badań, nowe strategie leczenia a także nowe leki, które lada moment będą dostępne. Coraz większe znaczenie ma też nowa koncepcja leczenia oparta na immunoterapii. To już nie jest chemioterapia, radioterapia, czy tzw. leczenie celowane. To jest próba stymulacji układu odpornościowego, tak żeby walczył z chorobą nowotworową. Wiemy, że może on sobie poradzić z każdą komórką nieprawidłową w organizmie. Jednak u chorych z nowotworami układ odpornościowy uległ osłabieniu, został oszukany przez komórkę nowotworową i choroba się rozwija. My zaczynamy poznawać metody reaktywowania układu odpornościowego, tak żeby walczył z chorobą.

JM: Czy immunoterapia ma zastosowanie w Polsce?
PW: W Polsce tą metodą według jej starszych 2-3 letnich koncepcji leczy się obecnie tylko czerniaka. Żaden inny nowotwór nie jest leczony w oparciu o immunoterapię. Natomiast na świecie oprócz czerniaka już w tym roku zacznie się leczyć raka płuca, czyli najczęściej na świecie występujący nowotwór. Jako pierwsi zrobią to lekarze w Stanach Zjednoczonych.

JM: A co z innymi nowotworami?
PW: Trwają intensywne badania m.in. nad wprowadzeniem immunoterapii w leczeniu nowotworów prostaty, piersi, jelita grubego, pęcherza moczowego i trzustki. Spodziewamy się w ciągu 2-3 lat wyników badań, które być może doprowadzą do zarejestrowania nowych leków immunologicznych dla chorych z tymi nowotworami.

JM: Wspominał Pan o czerniaku. Mamy wakacje, ludzie wychodzą na plaże. Wiadomo, że na rozwój tego nowotworu wpływ ma słońce. Czyli nie powinniśmy się opalać?
PW: Powinniśmy stosować bardzo dobre kremy z wysokim filtrem, nakładane grubą warstwą i jednocześnie stosować środki ochrony jak kapelusze, koszule z długim rękawem. Oczywiście czerniak wykryty wcześnie jest prawie w 100 procentach wyleczalny. Jednak w wielu sytuacjach nawet wcześnie stwierdzony może źle rokować i dać w pewnej perspektywie czasowej uogólnienie choroby. Najważniejsza sprawa to regularne oglądanie wszystkich zmian na ciele i sprawdzanie, czy nie pojawiły się nowe i czy zmiany mają taki sam kształt, kolor i proporcje.

JM: Kto jest najbardziej narażony na czerniaka?
PW: To niebieskoocy blondyni o jasnej karnacji. Ten typ jest bardziej narażony na poparzenia słoneczne, które są tu kluczowe. Słońce uszkadza melanocyty znajdujące się w głębokich warstwach skóry i to one po uszkodzeniu mogą przejść transformację nowotworową. Kobiety częściej mają zmiany nowotworowe na kończynach, mężczyźni na tułowiu. Dlaczego? Bo kobiety chodzą z odsłoniętymi nogami a mężczyźni pracują z odsłoniętym tułowiem. To prosta zależność.

JM: Czy są skuteczne metody leczenia czerniaka, zwłaszcza w jego zaawansowanej postaci ?
PW: Od kilku lat wiemy, że około połowa chorych na czerniaka ma tzw. mutację genu BRAF. To jest grupa, u której można zastosować leczenie polegające na blokowaniu zmutowanego białka. To leczenie jest dostępne od jakiegoś czasu w ramach programu lekowego i rzeczywiście daje bardzo dobre efekty. Stosują je określone ośrodki w Polsce. W ostatnim czasie opublikowano też wyniki badań pokazujące, że stosowanie zamiast jednego leku ukierunkowanego tylko na to zmutowane białko, dodatkowego blokującego inne białko, bardzo ściśle wchodzące w interakcję z tym zmutowanym, daje jeszcze lepszy efekt. Niestety w Polsce możemy stosować na dzień dzisiejszy tylko inhibitory [leki hamujące aktywność – przyp. red.] zmutowanego białka. Mimo, że wiemy iż dodanie dodatkowego leku mogłoby poprawić wyniki leczenia, to na tym etapie jest to niemożliwe. Strategia stosowania dwóch leków celowanych na razie nie została zaakceptowana do refundacji w Polsce. Tylko jeden z nich po ocenie będzie można podawać pacjentom.

JM: Dziękuję za rozmowę.

Prof.dr hab Piotr Wysocki jest specjalistą w dziedzinie onkologii klinicznej. Przyjmuje pacjentów w Szczecinie i Poznaniu. Jest zastępcą dyrektora Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie oraz prezesem- elektem Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej. Kształcił się w Polsce oraz w USA i Kanadzie. Naukowo zajmuje się nowoczesnymi metodami leczenia raka piersi u młodych kobiet i u chorych z zaburzeniami metabolicznymi a także rozwojem immunoterapii w leczeniu raka nerki, piersi i prostaty.

Joanna Matuszewska

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj