Grupa młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie z Gdańska intensywnie przygotowuje się do wielkiej wakacyjnej przygody – tygodniowego rejsu na pokładzie jachtu STS Generał Zaruski, udostępnionego przez gdański MOSIR. W poniedziałek 6 lipca wyruszają w morze.
Pod okiem doświadczonej załogi, opiekunów i wolontariuszy będą żeglować po Bałtyku, odwiedzą zagraniczne porty i sprawdzą swoje siły w charakterze „wilków morskich”. Każdy ma prawo spełniać swoje marzenia, jednak nie każdemu życie daje równe szanse ich realizacji. Morze otwiera swoje możliwości przed niepełnosprawną młodzieżą dzięki Stowarzyszeniu „Przełamując Nie Tylko Fale”.
Stowarzyszenie powstało w 2010 roku, aby organizować rejsy pełnomorskie dla podopiecznych specjalnych ośrodków szkolno-wychowawczych oraz warsztatów terapii zajęciowych z Gdańska i okolic. Stowarzyszenie założyli Jacek Sołtanowicz i Janusz Jabłonka, nauczyciele wychowania fizycznego ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 2 w Gdańsku, pasjonaci żeglarstwa i swojej pracy.
– To już szósta edycja naszego projektu. W tym roku zamierzamy zwiedzić wschodnie wybrzeże Bałtyku. Będziemy w Kłajpedzie, Lipawie, Ventspils, a jak pozwolą nam wiatry i czas zawiniemy z krótką wizytą do Visby na Gotlandii, mówi Jacek Sołtanowicz, prezes stowarzyszenia.
W skład 25-osobowej załogi jachtu wchodzi siedmiu żeglarzy z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym i znacznym. – Selekcja jest ostra, bo jednak nie każdy nadaje się do rejsu. Przede wszystkim muszą to być osoby sprawne fizyczne. Jednak w ubiegłym roku był z nami młody człowiek na wózku inwalidzkim i bardzo dobrze sobie radził. Tak więc z roku na rok udaje się nam przełamywać kolejne bariery, opowiada Jacek Sołtanowicz.
To już drugi rejs podopiecznych Stowarzyszenia na „Zaruskim”, jednym z najstarszych czynnych polskich żaglowców. Zdaniem Jacka Sołtanowicza, współpraca z załogą jednostki układa się bardzo dobrze. – Oni nie boją się niewiadomej, a prawie każdy się boi, mówi Sołtanowicz. Tą niewiadomą są reakcje niepełnosprawnych intelektualnie w trudnych morskich warunkach. Czy dadzą sobie radę? Kapitan jachtu Jerzy Jaszczuk po pierwszym rejsie przyznał, że żywił wcześniej pewne obawy, ale okazało się, że problemy były dokładnie takie same jak z pełnosprawną młodzieżą.
– Oni niczym się nie różnią. Tak samo wypełniają swoje obowiązki i uczestniczą w żeglarskim życiu. Jeśli chodzi o chorobę morską, to sprawiedliwie dopada wszystkich, nie ma znaczenia pełnosprawny czy niepełnosprawny, a swoje zadania trzeba wykonać. I oni wykonują, podkreśla prezes stowarzyszenia PNTF. Dodaje jednak, że niepełnosprawnym żeglarzom stawiane są cele dostosowane do ograniczonych możliwości psychofizycznych. Młodzi ludzie sprawdzają się znakomicie, kształtując charaktery i nabierając wiary we własne siły. Dla kilkorga z nich to już czwarty rejs. Morska integracja przynosi znakomity rezultat: rośnie grono ludzi, którzy kochają morze z wzajemnością.
Każdego roku Stowarzyszenie organizuje spotkanie podsumowujące wyprawę. Uczestniczą w nim niepełnosprawni żeglarze, sponsorzy, rodzice, opiekunowie, wychowawcy. Są prezentacje, wspomnienia, szanty oraz gość specjalny: znana postać ze świata żeglarskiego, która dzieląc się swoimi przygodami i doświadczeniami, zachęca młodzież do dalszego działania. Niepełnosprawni żeglarze mieli już m.in. okazję poznać kapitana Tomasza Cichockiego, który samotnie opłynął świat i napisał o tym książkę.
Jeśli chodzi o wrażenia z rejsów – zawsze są wspaniałe i niezapomniane. – Nasi podopieczni pochodzą przeważnie z niezamożnych rodzin, podkreśla Jacek Sołtanowicz. – Dla nich każde wyjście z domu stanowi atrakcję, a co dopiero możliwość zwiedzania innych krajów – to największa przygoda życia. Nie wszyscy werbalnie wyrażają swoje emocje, ale ich rozradowane twarze, uśmiechy mówią wszystko. Jeden z chłopców wypowiada zdanie składające się tylko z trzech słów: „Jacek żagle dwa tysiące piętnaście” i żyje tym oczekiwaniem cały rok.
Jacht STS Generał Zaruski cumuje w Gdańsku niedaleko statku-muzeum „Sołdek”. W dniu wyjścia w morze, od godziny 10:00 aż do momentu oddania cumy około południa będzie okazja, aby zwiedzić żaglowiec, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, pożegnać wyjątkowych młodych żeglarzy oraz życzyć im tradycyjnej stopy wody pod kilem.
Aleksandra Perycz Szczepańska/mat