Radni Prawa i Sprawiedliwości chcą, by dzielnica Młode Miasto nosiła nazwę Solidarności. Prezydent miasta Paweł Adamowicz uważa, że to „niepotrzebna gorliwość”. Inicjatywa wyszła pod koniec 2014 roku od środowisk kombatanckich, a teraz poparli ją radni PiS.
Do przewodniczącego rady miasta wpłynęła interpelacja z prośbą o przygotowanie podstawy formalnoprawnej, umożliwiającej przygotowanie projektu uchwały dotyczącej zmiany nazwy.
Grzegorz Strzelczyk, szef klubu PiS w Radzie Miasta Gdańska w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim powiedział, że jego zdaniem pismo potraktowano „mało poważnie”. – Podobnie jak organizacje, które wyszły z tym pomysłem – nie doczekały się one do tej pory odpowiedzi, mimo że wniosek w tej sprawie składały wiele miesięcy temu. Wypadałoby łaskawie odpowiedzieć.
Klub PiS uważa, że pomysł jest dobry i warto mu się przyjrzeć. Zdaniem Strzelczyka, skoro część ulic ma nosić nazwy ludzi zasłużonych dla Solidarności, to nic nie stoi na przeszkodzie, by cała dzielnica przyjęła taką nazwę. – Jeżeli więc miałaby się tam znaleźć ulica Macieja Płażyńskiego czy Anny Walentynowicz, tak jak deklarował wcześniej prezydent, to dobrze by było, żeby ten cały teren nosił nazwę Solidarności. Z tego co wiemy, jest w tej sprawie przychylność i poparcie Komisji Krajowej, która ma prawa do nazwy. W związku z tym nie widzimy żadnej przeszkody, by tak się stało, argumentował w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim.
Jednak prezydent Adamowicz nie jest przychylny zmianie. Uważa, że inicjatywa jest bezzasadna i nie ma powodu rezygnować z historycznej nazwy Młode Miasto. – Solidarność jest upamiętniona w wielu miejscach, przede wszystkim w Europejskim Centrum Solidarności, a już nazwanie czy zmienianie nazwy historycznej na nową pachnie trochę metodami znanymi z PRL, które pierwszej Solidarności były obce. To taka niepotrzebna gorliwość wnioskodawców, skomentował prezydent.
Dziennik Bałtycki/mar