Z danych Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego wynika, że od początku roku do pomorskich szpitali w wyniku zatrucia dopalaczami trafiło już 125 osób. Nie było ofiar śmiertelnych. W pierwszej połowie lipca pod opiekę lekarzy po zażyciu dopalaczy trafiły 23 osoby. Aż 22 przypadki to zdarzenia ze Słupska i okolic. – Mamy rzeczywiście więcej takich pacjentów. Zazwyczaj to kilkudniowe leczenie. Czasami pacjent musi spędzić u nas trzy lub cztery dni. Niestety coraz częściej musimy prosić o pomoc ochronę szpitala, bo pacjenci są agresywni. Muszą być obezwładniani, powiedziała Alicja Rojek rzecznik prasowy Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku.
– Trafiają do nas głównie ludzie młodzi. Od 16 roku życia do mniej więcej do trzydziestki, choć zdarzają się osoby starsze. Niestety to są często ludzie bardzo agresywnie, mają kłopoty z oddychaniem, rytmem serca. Czasem w stanie bardzo ciężkim. My nie mamy możliwości diagnostycznych zbadania, co wchodzi w skład dopalaczy. Mamy też wątpliwości, jak leczyć takiego pacjenta. Problem narasta i to narasta lawinowo. Często są to dopalacze, narkotyki mieszane z alkoholem. Są to osoby głęboko nieprzytomne, w śpiączce. Taki mix jest coraz częstszy. Same dopalacze to około 40 procent zatruć, reszta to dopalacze plus alkohol, mówił doktor Roman Abramowicz, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Słupsku.
Sierżant Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku podkreśla, że każdorazowo szpitale zgłaszają przypadki zatruć dopalaczami lub narkotykami. – Wysyłamy tam patrole, które sprawdzają, skąd pacjent miał dopalacze, prowadzone są postępowania w tej sprawie. Policjanci walczą z dopalaczami zarówno na podstawie działań operacyjnych jak również rozpoznania w internecie. W Lęborku, Tczewie, Gdańsku i Kwidzynie w ostatnich dniach zabezpieczono kilkaset porcji dopalaczy. Zatrzymano dwie osoby. Jednocześnie procesowo prowadzimy czynności w kierunku artykułu 160 kodeksu karnego, czyli narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Dopalacze uzależniają tak samo jak tak zwane tradycje narkotyki. Problem polega na tym, że nie jest znany ich skład. – Te substancje tak często się zmieniają i są modyfikowane, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji na te środki. Może to być śpiączka, ale równie dobrze agresja. To bardzo groźne dla zdrowia i warto pamiętać, że takie niezbadane środki mogą spowodować nieodwracalne zmiany w organizmie, ich regularne zażywanie prowadzi do uzależnienia, tłumaczył psychiatra doktor Krzysztof Gawroński.
Coraz częściej zdarza się, że pod wpływem dopalaczy młodzi ludzie wchodzą w konflikt z prawem, a nawet tracą życie. W ubiegłym roku z bloku na gdańskim Przymorzu młody człowiek wypadł z okna. Zginął na miejscu. Jego kolega zmarł na schodach podczas udzielania mu pomocy. W Ustce 18-latek napadł pod wpływem dopalaczy na salon gier. Nożem poranił pracownicę, ukradł 5 tysięcy złotych, aby spłacić dług u narkotykowego dilera. Jest oskarżony o próbę zabójstwa, grozi mu do 25 lat więzienia. W maju miał zdawać maturę – jest w areszcie.