Samorządy nie chcą oddać fotoradarów. „Dzięki nim jest bezpieczniej”… i są pieniądze

fotoradar1 strona

Gminy chcą na swoich terenach fotoradarów. Przedstawiciele samorządów namawiają senatorów, aby ci zmienili zapisy ustawy, którą uchwalił Sejm. Posłowie odebrali prawo do używania stacjonarnych i mobilnych fotoradarów strażom gminnym. To ustawa pisana na kolanie pod wybory, komentuje wójt podsłupskiej Kobylnicy – Leszek Kuliński. Dzięki mandatom z fotoradarów w 2007 roku do kasy tego samorządu wpłynęło około siedem milionów złotych. Teraz jest to średnio około dwa miliony złotych rocznie.

Wójt zapewnia jednak, że nie chodzi o pieniądze, tylko o bezpieczeństwo na drogach. Od 2007 roku liczba zarejestrowanych wykroczeń w gminie spadła z 86 tysięcy do niespełna 20. Spadła też prędkość, z jaką kierowcy popełniają wykroczenia. – Wszystkie pieniądze, które wpływają do naszego budżetu, przeznaczamy na poprawę bezpieczeństwa i budowę dróg. To bardzo ważne, bo rocznie na ten cel wydajemy od 4 do 8 milionów złotych. Lwia część tych środków to pieniądze z mandatów. Chodzi m.in. o remont ul. Widzińskiej w Kobylnicy, ul. Głównej w Widzinie, drogi Komiłowo-Kruszyna czy przebudowę układu komunikacyjnego Lubuń-Kwakowo, tłumaczy Leszek Kuliński. 

Zdaniem urzędnika dodatkowy zysk jest taki, że część kierowców zwalnia już widząc tablicę z nazwą „Kobylnica”. Nikt też, zdaniem samorządów, nie bierze pod uwagę wzrostu poczucia bezpieczeństwa mieszkańców.

Samorządowcy z całej Polski uważają, że sprawą fotoradarów politycy próbują zyskać poparcie przed wyborami. – To jak zabawa w piaskownicy. Najpierw coś się daje, a potem zabiera. Jeśli ustawa przejdzie przez senat w dotychczasowym kształcie, zrobi się chaos. Nikt nie wie, co będzie z setkami tysięcy spraw, które nadal będą w toku, kto przejmie te zadania. Zgodnie z ostatnim wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, Inspekcja Transportu Drogowego nie ma takich uprawnień, a policja nie ma ludzi, komentuje wójt Kukliński. 

I dodaje: – Nie wiemy też, jaki będzie tryb przekazywania tych urządzeń. Przecież to jest majątek gminy. Kobylnica ma ich osiem, kto za nie zapłaci? Kupiliśmy je z pieniędzy naszych mieszkańców.

Samorządowcy chcą, by Senat przegłosował poprawkę do ustawy sejmowej. Chodzi o to, by stacjonarne fotoradary zostawić strażom gminnym. Jedynie mobilne miałyby być przekazane policji i Inspekcji Transportu Drogowego. 
Sejm przegłosował ustawę w zeszłym tygodniu, Senat zajmie się nią w przyszłym. Zanim jednak projekt trafi do Senatu, delegacja samorządowców zapowiada obrady w tej sprawie z komisją senacką. Prawdopodobnie odbędą się one w środę 29 lipca. 

Zyski z fotoradarów w Kobylnicy wynoszą średnio ok. 2 mln złotych rocznie. Fot. materiały straży gminnej

W całym kraju działa około 370 fotoradarów używanych przez straże miejskie i gminne. Setka to urządzenia stacjonarne, reszta mobilne. Spora część funkcjonariuszy straży gminnych zajmuje się właściwie tylko obsługą fotoradarów. Samorządowcy szacują, że w przypadku wejścia w życie ustawy w kształcie przyjętym przez Sejm w całym kraju gminy zwolnią z pracy około trzech tysięcy funkcjonariuszy. Na Pomorzu cięcia mają dotyczyć 450 etatów. Nie jest też wykluczone, że część straży gminnych zostanie w ogóle zlikwidowana.

Największe wpływy z fotoradarów w województwie pomorskim notują straże gminne w Człuchowie i Kobylnicy. W Człuchowie w 2013 roku wystawiono prawie 31 tysięcy mandatów na kwotę ponad 5,5 mln złotych, w Kobylnicy ponad 26 tysięcy co dało wpływ do kasy gminy rzędu 3 mln 754 tys. złotych.

Tendencja jest jednak spadkowa – w ubiegłym roku w Człuchowie ukarano niespełna 24 tysiące kierowców, a wpływy wyniosły 4,5 mln złotych. W Kobylnicy wykonano niespełna 21 tysięcy zdjęć i wystawiono mandaty na kwotę prawie 2 mln 400 tys. złotych.

pwos/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj