Mają zapewnić bezpieczeństwo na Monciaku i powstrzymać kierowców. W Sopocie na wysokości restauracji Mc Donald’s postawiono… ciężkie donice z roślinami.
Jak pisze Gazeta Wyborcza Trójmiasto, pomysł początkowo nie spodobał się strażakom. Podkreślali, że w przypadku pożaru cenna jest każda minuta. – Nasze pojazdy ratowniczo-gaśnicze mają przez to bardzo utrudniony dojazd do tej części miasta. Żeby dostać się na Monciak trzeba za każdym razem przesuwać ciężką donicę, mówił Gazecie w zeszłym tygodniu kpt. Adam Hałasa, rzecznik sopockiej straży pożarnej.
Sytuację rozwiązano w najprostszy możliwy sposób. Wystarczyło przesunąć jedną z donic, by pojazdy uprzywilejowane mogły się zmieścić. – W piątek w urzędzie miejskim odbyło się spotkanie z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim i doszliśmy do konsensusu. […] Zrobiliśmy w weekend test, który wyszedł jak najbardziej pozytywnie, mówi Adam Hałasa.
Jest jednak pewne „ale”. Jeśli między donicami przejedzie wóz strażacki, to tym bardziej zmieści się tam zwykły samochód. Mimo to, Magdalena Jachim, rzeczniczka sopockiego magistratu uważa, że pozostawienie donic ma sens. – Jest to dodatkowy i bardzo jasny sygnał dla wszystkich, że wjazd na Monciak jest zakazany i nie dotyczy jedynie pojazdów uprzywilejowanych, powiedziała Gazecie Wyborczej Trójmiasto.
Urząd Miasta przyznaje, że donice nie powstrzymają kierowców, którzy zechcą świadomie wjechać na deptak, ale będą widocznym znakiem dla tych, którzy nie zauważą znaków drogowych.
Przypadków celowego wjeżdżania na Monciak było w tym sezonie już co najmniej kilka, poinformowała sopocka straż miejska. Jak mówi Gazecie komendant Tomasz Dusza najczęściej na deptak wjeżdżają turyści, którzy nie znają miasta. – Zwykle tłumaczą się potem, że błędnie doprowadziła ich tam samochodowa nawigacja GPS. Zazwyczaj w takiej sytuacji poprzestajemy na pouczeniu, ale gdy jakiś pojazd zajechał zbyt daleko albo poruszał się szybko i stwarzał znaczne zagrożenie dla pieszych, to wypisywane są mandaty karne, nawet w wysokości 500 zł, wyjaśnia.
Problem bezpieczeństwa na ulicy Bohaterów Monte Cassino w Sopocie pojawił się w zeszłym roku, kiedy niezrównoważony psychicznie kierowca w trakcie szaleńczego rajdu po Monciaku potrącił 20 osób. Wtedy władze zainwestowały w dodatkowe kamery monitoringu i zatrudniły dwie dodatkowe osoby do ochrony.
Zrezygnowano z automatycznych słupów na pilota, które mogłyby chronić spacerowiczów w obawie przed awarią systemu. – Co zrobiłby kierowca radiowozu albo karetki pogotowia, gdy taki mechanizm nagle nie zadziałał i słupka nie dałoby się szybko schować? Lekarz mógłby nie dojechać na czas do człowieka z zawałem serca, wyjaśniał w zeszłym roku prezydent Sopotu Jacek Karnowski.
Magdalena Jachim mówi, że jeśli donice zdadzą egzamin, to zostaną na Monciaku na stałe, a straż miejska dodaje, że odkąd je ustawiono ustawiono, żaden kierowca nie wjechał jeszcze samochodem na deptak.
Gazeta Wyborcza Trójmiasto/mar