Spacerem przez Zatokę Pucką. Za nami 15. edycja Marszu Śledzia [GALERIA]

Było ich już piętnaście, ale ten okazał się najłatwiejszy. Marsz Śledzia zakończył się po południu na plaży w Rewie. Po godzinie 15 pierwsi uczestnicy wyszli z wody. Każdy z nich otrzymał dyplom i pamiątkową odznakę. Ponad 100 uczestników bez problemu pokonało trasę 12 kilometrów. W połowie drogi śmiałków powitał dyrektor Urzędu Morskiego Andrzej Królikowski, który dopłynął do nich na jednym z kutrów towarzyszących zawodnikom podczas całej trasy. – Nie sprawdzam czy mają pozwolenia na przejście, bo wiem, że mają. Chcę im chwilę potowarzyszyć, ponieważ to świetnie zorganizowana impreza, żartował Królikowski. – Za rok być może sam wejdę do wody, dodał.

Całą trasę ze „Śledziami” przeszli m.in. burmistrz Jastarni Tyberiusz Narkowicz i kapitan Joanna Pajkowska, znana z samotnych rejsów dookoła świata laureatka Rejsów Roku. Żeglarka powiedziała naszej reporterce, że nigdzie na świecie nie chodziła po morzu „suchą nogą”. Udało się to dopiero na Zatoce Puckiej. Jak przyznała, na wszelki wypadek wzięła ze sobą płetwy.

Tyberiusz Narkowicz po przejściu całej trasy przyznał, że bardziej go męczy siedzenie w urzędzie za biurkiem. – Jestem zrelaksowany i szczęśliwy. Jako burmistrza Jastarni rozpiera mnie duma, że mamy tu taką imprezę. To wyjątkowy marsz i cieszę się, że trasa z Kuźnicy do Rewy przez wodę jest tak popularna i znana.

Zdaniem organizatora imprezy Radosława Tyślewicza, tegoroczny marsz był jednym z łatwiejszych. – Była flauta, ciepła woda, słoneczko. Zaskoczyły nas tylko roje małych muszek na piaszczystym fragmencie Rybitwiej Łachy. Momentami czułem się jak nad Orinoko, żartował. – Nikt się nie podtopił i nie zatruł. Surowy śledź podany na chrzest w połowie drogi nikomu nie zaszkodził. Do zobaczenia za rok, pożegnał uczestników Tyślewicz.

Marsz Śledzia to pomysł Radosława Tyślewicza, który kilkanaście lat temu uznał, że skoro źródła historyczne w wielu miejscach mówią o pieszych wędrówkach przez Zatokę Pucką, to dlaczego dzisiaj – w XXI wieku ta sztuka miałaby się nie udać? Co roku w Marszu Śledzia bierze udział 100 osób, choć zainteresowanie jest dziesięciokrotnie większe. Chętni zapisują się na stronie internetowej imprezy i z tej puli jest losowanych 90 osób, które biorą udział w marszu. Z tego 40 miejsc jest zarezerwowanych dla debiutantów, a reszta to weterani. Dziesięć miejsc czeka na spóźnialskich, którzy wcześnie rano czekają w Kuźnicy – osoby które na starcie pojawią się pierwsze, biorą udział w marszu.

Cała trasa Marszu Śledzia podzielona jest na 4 etapy:
Etap 1 – Wiary

Wejście do wody i stopniowe oddalanie się od brzegu półwyspu Helskiego. Po ok. 500 metrach zawodnicy zaczynają płynąć, a przed nimi widać tylko wodę. Wierzą, że zaraz znowu będą mogli iść.

Etap 2 – Syndrom Mojżesza

Przejście w wodzie po kolana, a potem po wąskim pasku suchej ziemi na środku Zatoki, niczym biblijny Mojżesz, „mając mur z wody po prawej i lewej stronie”. W tym etapie zawodnicy poznają mieszkańców wyspy (mewy, kormorany) oraz mogą dotknąć wystających na tym odcinku wraków, w tym wrak okrętu podwodnego.

Etap 3 – Próby

Każdy uczestnik marszu na trasie zjada specjalnie przyrządzonego śledzia (dla pokrzepienia) oraz wypija typowo marynarski napój. Wszystko po to, aby móc stawić czoła ostatniemu trudnemu etapowi marszu.

Etap 4 – Byle do brzegu

Ten etap to walka o życie, uczestnicy muszą pokonać sztuczny przekop w mieliznach – tzw. „głębinkę”: o szerokości od 700 m do 1400 m (w zależności od stanu wody i układu płycizn w danym roku). W edycji letniej ten odcinek zawodnicy przepływają w wodzie trzymając się lin rzuconych za kutrami rybackimi. Kto puści linę, jest wyciągany z wody i ląduje na pokładzie łodzi asekuracyjnej. W edycjach „extreme” (jesień i wiosna), gdzie uczestnikami są osoby zawodowo związane z morzem odcinek ten jest pokonywany wpław. Motywacją dla zawodników jest widoczny brzeg w Rewie. Koniec marszu ma zwyczajowo miejsce na końcu „Szpyrku” Rewskiego koło Krzyża. W tegorocznej edycji Marszu Śledzia wzięła udział po raz pierwszy nasza redakcyjna koleżanka – Anna Rębas.

pl/areb/as
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj