Polski rząd zdecydował, że pomoże Gdyni w sporze z Komisją Europejską w sprawie lotniska w Kosakowie. Według unijnych urzędników kilkudziesięciomilionowa dotacja miasta była niedozwoloną pomocą publiczną. Były minister w kancelarii prezydenta Komorowskiego Sławomir Rybicki, który zabiegał wśród rządzących o wsparcie Gdyni w sporze z KE, podkreślił, że chodzi o pełne poparcie władz miasta.
– Nie wyobrażam sobie, żeby tak wielki nakład i tak wielkie działanie, które w tym obszarze zostało podjęte przez obie gminy, uległo zmarnotrawieniu, powiedział Sławomir Rybicki. – Uważam, że przyszłością lotniska Gdynia-Kosakowo jest ścisła współpraca z lotniskiem Rębiechowo w Gdańsku. Uważam, że z tych dwóch potencjałów może być znakomita synergia w tym obszarze transportu, dodał.
Wiceprezydent Gdyni Katarzyna Gruszecka-Spychała przyznała, że wsparcie rządu zdecydowanie zwiększa szanse na wygranie wielomiesięcznego sporu w Sądzie Unii Europejskiej. – To prawnicy doszli do tego, że są podstawy, aby zwalczyć „urzędniczą bezduszność” i wykazać, że decyzja KE była bezzasadna i nigdy nie powinna była zapaść, mówiła wiceprezydent.
Rządowy wniosek o przystąpienie do sporu ma wpłynąć do Sadu Unii Europejskiej do 24 września. Jak szacują gdyńscy urzędnicy, szanse na wygraną wynoszą około 80 procent.
W lutym ubiegłego roku Komisja Europejska nakazała Portowi Lotniczemu Gdynia-Kosakowo zwrot 21,8 mln euro (91,7 mln zł) , które otrzymał z kasy miejskiej Gdyni i gminy Kosakowo. Urzędnicy UE stwierdzili, że to niedozwolona pomoc publiczna, która daje beneficjentowi niezależną korzyść ekonomiczną nad konkurentami, zwłaszcza nad lotniskiem w Gdańsku. Spółka nie mogła zwrócić środków, ponieważ zainwestowała je w budowę infrastruktury lotniska, dlatego zmuszona była do złożenia o upadłość likwidacyjną.
W marcu 2015 Komisja Europejska częściowo zmieniła tę decyzję. Po skardze skierowanej przez Gdynię do Sądu Unii Europejskiej KE stwierdziła, że zwracane nie muszą być tzw. wydatki na bezpieczeństwo. Łącznie to kilkanaście milionów złotych.