To nielegalny handel dziełem sztuki. Tak o sprzedaży kontenera pomalowanego na Dolnym Mieście w Gdańsku przez znanego brytyjskiego artystę o pseudonimie Stik, mówi szefowa Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. Instalacja zdobiła podwórko Szkoły Podstawowej nr 65 w Gdańsku przez trzy lata. Teraz została sprzedana bez wiedzy artysty a jej fragmenty krążą na czarnym rynku.
INSTALACJA WARTA SETKI TYSIĘCY?
Stik to brytyjski artysta mieszkający w Londynie. Znany jest z malowania charakterystycznych ludzików, tak zwanych „stick figure”. Ceny jego prac w Wielkiej Brytanii sięgają nawet 20 tysięcy funtów. Kontener z jego graffiti został pocięty na kawałki i jest sprzedawany w częściach. Jedna z nich, jak ustalił sam Stik, znalazła się w ofercie londyńskiej galerii sztuki i została wyceniona na około 10 tysięcy funtów. Łącznie dzieło może być warte nawet milion złotych.
KONTENER ZMIENIŁ WŁAŚCICIELA
Zdaniem Jadwigi Charzyńskiej, ktoś niesłusznie potraktował dzieło Stika jak swoją własność. – Teraz musimy się tłumaczyć przed artystą i opinią publiczną, dlaczego praca zniknęła. Tym bardziej jest to niekomfortowe, że całą akcję zrobił charytatywnie i z dobrej woli, angażując w to społeczność Dolnego Miasta, które od blisko dekady pomagamy rewitalizować, mówi szefowa CSW Łaźnia.
Malowidło przedstawiające grupę postaci, charakterystycznych dla Stika tak zwanych ludzi-patyczaków, stworzyła wraz z artystą grupa dzieci z Dolnego Miasta.
Jolanta Kwiatkowska- Reichel, dyrektor szkoły numer 65 w Gdańsku tłumaczy, że instalacja od początku miała tymczasowy charakter. Kontener stał u nas przez trzy lata, także nie wiem dlaczego afera wybucha właśnie dzisiaj. Rzeczywiście jeśli ktoś bardzo ceni dzieła artysty o pseudonimie Stik, to mógł się nimi zainteresować, miał na to mnóstwo czasu.
fot. Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia”
WSPÓLNE DZIEŁO
Dyrektor zwraca uwagę na to, że artysta tylko pomagał młodzieży wykonywać rysunki. – Także moim zdaniem to do nich mogą należeć ewentualne prawa autorskie, tłumaczy. Dyrektor SP 65 dodaje, że kontener był własnością prywatnej osoby, która mogła go sprzedać w każdej chwili. Sprawą po interwencji szefostwa CSW „Łaźnia” zajęła się już gdańska policja.
Maciej Bąk/mar/mat