Dron z ładunkiem znaleziony przy gazociągu. „Nie jest wojskowy, nie wiadomo czyj”

Odkrycia przy gazociągu Nord Stream podczas rutynowej kontroli dokonały szwedzkie służby. Według wstępnych informacji mógł być to bezzałogowy statek wykorzystywany do rozminowania.

Prawdopodobnie dron był sterowany zdalnie. Nie wiadomo kto jest jego właścicielem. Czy mogło dojść do wybuchu i jakie byłyby jego konsekwencje?

RÓŻNE ZAGROŻENIA

Możliwych scenariuszy jest wiele.  – Nord Stream jest na tyle dobrze zabezpieczony także przed ruchami tektonicznymi, że niewielki ładunek nie zrobiłby na nim wrażenia, mówi komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura z portalu Defense24. Dlatego najprawdopodobniej rurociąg przetrwałby nienaruszony.

To jednak tylko jedna z opcji. Gdyby materiały wybuchowe zostały wysadzone, mogłoby dojść do rozszczelnienia rurociągu. W takim wypadku metan wypłynąłby na powierzchnię i tam utrzymywał. Byłoby to niebezpieczne dla całego portu.

ISTNIEJE NIEBEZPIECZEŃSTWO

Jeszcze niebezpieczniej mogłoby być z pojazdem podwodnym takim, jak polski Ukwiał. On może przenosić nawet 40 kg materiałów wybuchowych do niszczenia min dennych. Taki mógłby uszkodzić mający nieco ponad metr średnicy rurociąg.

PODWODNE PRZEWODY KOMUNIKACYJNE

Sytuacja w szwedzkiej strefie ekonomicznej jest o tyle nietypowa, że dron wyglądał na pojazd sterowany zdalnie. Tymczasem te wykorzystywane przez marynarki wojenne są kierowane za pomocą przewodów. W zależności od rodzaju mogą pozostawiać na celu ładunek wybuchowy albo ulegać zniszczeniu razem z nim. W każdym jednak przypadku takich zgub ich przedstawiciele szukają aż do skutku.

Zdaniem specjalistów współcześnie największym zagrożeniem jest przecinanie podwodnych przewodów komunikacyjnych. Nie powodują katastrofy, ale skutki ich działań są bardzo dotkliwe. Dotąd nie wiadomo kto jest właścicielem bezzałogowca.

Sebastian Kwiatkowski/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj