„Domy na wodzie” płyną do Gdańska. Na razie to dopiero pomysły pasjonatów, ale jest szansa, że wkrótce wzorem zachodnich miast, takich jak Amsterdam czy Londyn, zacumują u nas charakterystyczne barki.
Mirosław Jakubek, mieszkający w Gdyni kapitan żeglugi wielkiej, chciał sprowadzić do nas jedną z nich. Natrafił jednak na problem. Jak się okazuje, nie wszędzie można na stałe zacumować taką jednostkę.
WCZEŚNIEJ KLUB DLA HIPISÓW, TERAZ PŁYWAJĄCY DOM
Marynarz sprowadził do Polski barkę Molendiep, zwodowaną w 1909 roku holenderską jednostkę. Następnie ją odrestaurował i przystosował do tego, żeby w niej zamieszkać. – Barka pływała tylko przez pierwszych kilka lat istnienia. Potem właściciel przerobił ją na stancję dla swojego syna. W międzyczasie Molendiep była nawet hipisowskim klubem. Ostatnie właścicielki to para sympatycznych lesbijek – opowiada kapitan.
Wnętrze barki Molendiep. Fot. molendiep.pl
Mirosław Jakubek chciał ze swoją barką osiąść na końcu Kanału Raduni w pobliżu Muzeum II Wojny Światowej, ale w gdańskim magistracie spotkał się z odmową. – Zastanawiałem się czy jest to złośliwość urzędników, czy na przykład konflikt kompetencyjny pomiędzy instytucjami, bo wodą administruje kilka podmiotów – mówi naszemu reporterowi marynarz.
GDAŃSK CHCE MIEĆ TAKĄ BARKĘ
Jakie zdanie w tej sprawie mają urzędnicy? Dariusz Wołodźko z biura prasowego gdańskiego magistratu przyznaje, że kapitanowi faktycznie odmówiono, ale tylko tej jednej lokalizacji. Gdańsk, jak podkreśla, chciałby mieć u siebie taką barkę. – Jest to bardzo piękna i interesująca jednostka. Zaproponowaliśmy aż trzy miejsca, gdzie może być zacumowana legalnie i z dostępem do mediów – tłumaczy urzędnik.
Barka została odrestaurowana. Fot. molendiep.pl
KOSZTOWNE LOKACJE
Te lokalizacje to twierdza Wisłoujście, marina Sienna Grobla i przystań Żabi Kruk. Marynarza to nie urządza, bo, jak twierdzi, barka powinna stać w miejscu licznie odwiedzanym przez turystów. – Poza tym nikogo nie byłoby stać na mieszkanie w barce, która jednocześnie jest obłożona opłatami dla mariny. Dodatkowo blokowałaby miejsca dla jednostek pływających. Pamiętajmy, że dom na wodzie nie żegluje po śródlądowych wodach – zwraca uwagę kapitan Jakubek.
Jak sprawdziliśmy, do gdańskiego urzędu miasta nie wpłynęło do tej pory zbyt wiele próśb odnośnie takiego stałego zacumowania barki. – W ciągu ostatnich lat to było dosłownie kilka luźnych zapytań. Nie było ani jednego formalnego wniosku. Nie zamykamy się na takie inicjatywy, ale dużo zależy od wyglądu jednostki, jej rozmiarów i proponowanej lokalizacji – tłumaczy Dariusz Wołodźko z magistratu.
Maciej Bąk/mili