Fatalna sytuacja polskich rybaków. „Nie wiemy co zrobić, by przeżyć”

Coraz mniej ryb w Bałtyku to coraz niższe limity. Administracja europejska obniżyła kwoty połowowe o jedną piątą.

Zdaniem rybaków z Ustki to stawia pod znakiem zapytania sens wychodzenia w morze. – Jeszcze parę lat temu miałem na moją łódkę limit 50 ton, teraz wynosi on około 18. Nie wiem jak to wszystko poukładać, by przeżyć. Jeśli są ryby, to taki limit mógłbym odłowić w dwa, trzy miesiące. Teraz wszystko wskazuje na to, że urzędnicy dostrzegli spadek populacji. Jeśli to prawda, to chyba powinniśmy dostać jakieś dopłaty, żebyśmy przeżyli – mówi jeden z nich reporterowi Radia Gdańsk.

MINISTROWIE NAS NIE SŁUCHALI I JEST TRAGEDIA

Od kilku lat armatorzy ze Związku Rybaków Polskich poddają pod wątpliwość dane i wyliczenia populacji i kondycji dorszy. – Kolejni ministrowie nas nie słuchali i jest tragedia. Mówiliśmy o chudych dorszach i o kutrach paszowych niszczących nasze łowisko. Wszystko jak grochem o ścianę. Skoro jest tak dobrze z dorszem to skąd decyzja o zmniejszeniu limitów i to aż o 20 procent? – pyta Jerzy Wysoczański ze Związku Rybaków Polskich.

Armatorzy zastanawiają się jak będą wyglądały połowy w roku 2016. – Końcówka poprzedniego roku nie była taka zła, ale do prawdziwej ekonomii to jest naprawdę daleko. Rozmawiałem nie tak dawno z dyrektorem z ministerstwa i prosiłem, żeby mi wyliczył jak mam utrzymać kuter z takiego limitu. Nic nie odpowiedział, a teraz mam limit jeszcze niższy – mówi Stanisław Godek z Ustki.

LIMITY CIĄGLE IDĄ W DÓŁ

Związek Rybaków Polskich chce, by na Bałtyku był zakaz połowów przez pięć lat lub wprowadzono obszary wyłączone z połowów. Chodzić ma między innymi o Głębię Bornholmską.

W 2015 roku według wstępnych danych polscy rybacy odłowili około 73 procent dorszy, 52 procent limitu łososia oraz 85 procent śledzia.

Limit połowu dorsza na ten rok to 12,5 tysiąca ton, przy czym kwotę tę nierównomiernie rozdzielono na łowiska. Na Bałtyku Zachodnim rybacy będą mogli odłowić niespełna półtora tysiąca, a resztę na Wschodnim. O pięć procent ograniczono też limity dla szprota, nieznacznie wzrósł limit na śledzie.

Przemysław Woś/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj