Ponad 750 milionów przesunięć palcem dziennie. Wśród nich dwie opcje: „tak” i „nie” w reakcji na zdjęcia najczęściej całkowicie obcych osób. Randkowa aplikacja na telefon – Tinder – generuje 10 milionów dopasowanych par dziennie.
– Tutaj widzisz facetów odpowiadających moim kryteriom – czyli nie będących dalej niż 30 kilometrów i mających mniej niż 35 lat. Możliwe, że kilku z nich jest całkiem blisko – mówi Asia, pokazując mi okno aplikacji i konspiracyjnie rozglądając się wokół. Ma 27 lat, z Tindera korzysta od ponad roku. Bilans: kilkaset rozmów, kilkadziesiąt randek, dwa związki. – To łatwe, przesunięcie palcem po ekranie w prawo znaczy „jesteś fajny”, w lewo – „spadaj”. Powinnaś spróbować. O, ten mi się podoba – mówi i przesuwa w prawo. Chłopak wpada do koszyka.
DZIECINNIE PROSTA APLIKACJA
Tinder to aplikacja na telefon użytkowników systemów Android oraz iOS. Jej instalacja jest dziecinnie prosta. Wystarczy ściągnąć ją z Google Play lub App Store, połączyć z Facebookiem i…rozpocząć poszukiwania. Zasada działania Tindera także nie jest skomplikowana – dzięki geolokalizacji, już po kilku sekundach możemy zobaczyć zdjęcia oraz krótki opis osób, które znajdują się w pobliżu.
Co dalej? Na ekranie smartfona widać fotografie – zależnie od wybranej płci – mężczyzn lub kobiet znajdujących się w okolicy. Każde z nich można polubić lub odrzucić. Jeśli któryś z nich ci się spodoba i on także zaakceptuje twoje zdjęcie – aplikacja da Wam możliwość rozmowy tekstowej.
Kiedy wchodzi się w profil potencjalnego partnera, można zobaczyć opisy dotyczące jego wieku, hobby czy ukończonej szkoły. Cenną informacją jest także ta, która wskazuje na wspólnych znajomych, jeżeli tacy istnieją.
Można więc powiedzieć, że Tinder to aplikacja randkowa, a jednak wyróżnia się na tle innych tego typu miejsc w sieci. – Nie jest tak oczywista jak portale randkowe, gdzie jawnie krzyczysz „jestem zdesperowana, szukam miłości”. Tutaj trzymasz klasę. To raczej zabawa, szybka rozmowa, niezobowiązujący flirt – mówi Asia. – Poza tym Tinder to świetny system – szybko przekopujesz się przez kandydatów, a jak już z kimś piszesz to przynajmniej wiesz, że na nim też zrobiłaś dobre wrażenie. No i najlepsze, że możesz robić to z każdego miejsca. Wystarczy internet.
WYLĘGARNIA JEDNONOCNYCH PRZYGÓD
Mówi się, że Tinder to wylęgarnia amatorów jednonocnych przygód. Niegdyś rozbudowane profile na serwisach randkowych, zastąpiła bowiem telefoniczna aplikacja, w której o „być albo nie być” kandydatów decyduje jedno zdjęcie i jedno spojrzenie. Według statystyk, wytrawni użytkownicy Tindera nie poświęcają na decyzję więcej niż dwie sekundy. Liczy się głównie cielesność.
– Jasne, można spotkać się tu z niewybrednymi propozycjami i przedmiotowym traktowaniem – przyznaje Asia – Mam na swoim koncie kilka spotkań z mężczyznami, którzy w sieci byli czarujący, a w realu liczyli tylko na jedno. Jednak poznałam tu też wielu fajnych ludzi – nie zawsze wychodziło z tego coś dobrego, ale chyba nie umiałabym zrezygnować już z „funu”, który daje Tinder.
KIEDY KLIKNIESZ „TAK”
Klaudia nie zgadza się z opiniami krążącymi o Tinderze. Sama twierdzi, że chyba miała szczęście zakładając konto. W ciągu pierwszego tygodnia użytkowania aplikacji poznała Jacka. – Przyznaję, że już samo zdjęcie wpadło mi w oko. Stał uśmiechnięty z deską snowboardową, a że sama kocham ten sport od razu kliknęłam na „tak”. Szybko przenieśliśmy się na facebooka, a za nim doszło do spotkania, rozmawialiśmy dwa tygodnie. Od roku jesteśmy razem i w dodatku dzielimy tę samą pasję. Lepiej być nie mogło – deklaruje dziewczyna.
Tinder pomocny jest także dla osób, które dopiero zaczynają życie w nowym miejscu. – Kiedy przeprowadziłem się do Trójmiasta, nikogo nie znałem. Ściągnąłem aplikację z nudów. Może to dziwne, ale pytałem ludzi, gdzie warto pójść w weekend, co zobaczyć na Starym Mieście. Jedna z dziewczyn zaprosiła mnie na wspólną imprezę i tak poznałem moich aktualnych przyjaciół – wspomina Radek.
UCZELNIANE POCZĄTKI TINDERA
Tinder został uruchomiony w sierpniu 2012 r. przez czterech studentów. Aplikacja początkowo działała na uczelniach, pierwszą była Southern Methodist University.
Aplikacja ta korzysta z profilu na Facebooku i zbiera z niego podstawowe informacje takie jak: zainteresowania, zdjęcia i wspólnych znajomych, a na podstawie lokalizacji określa położenie geograficzne. Tinder pozwala użytkownikom ustalić w jakiej odległości mają znajdować się potencjalni kandydaci oraz granice ich wieku. Za pomocą dwóch przycisków, anonimowo można pominąć bądź polubić profile użytkowników. Jeśli osoba ta odwzajemni zainteresowanie można porozmawiać z nią na czacie lub wysłać jej zdjęcie.
Tinder jest dostępny w 24. językach. Obecnie, Australia, Dania, Wielka Brytania, Irlandia i Nowa Zelandia są w czołówce miesięcznych, tygodniowych i dziennych użytkowników Tindera.
Anna Moczydłowska