„Chcemy podwyżek i to nie jest nasza fanaberia”. Pracownicy Opery Bałtyckiej strajkują w Urzędzie Marszałkowskim

Domagają się kilkusetzłotowych podwyżek. Pracownicy Opery Bałtyckiej rozpoczęli protest głodowy w Urzędzie Marszałkowskim. Jak mówią – od początku roku mieli dostać miesięcznie brutto dwieście złotych więcej. Urzędnicy jednak się z tego wycofali.
– Mieliśmy umowę z odchodzącym dyrektorem. Jesteśmy w nim w sporze zbiorowym. Urząd jest odpowiedzialny za nasze uposażenie, dlatego to jest partner do rozmów – mówi Krzysztof Rzeszutek, artysta chóru i wiceprzewodniczący zakładowej Solidarności.

TO NIE NASZA FANABERIA

– Nie mieliśmy od sześciu lat żadnych podwyżek. Teraz mieliśmy dostać dwieście złotych brutto, to podwyżki o około dziesięć procent. Docelowo chcemy 30-procentowej podwyżki. Większość pracowników chóru, orkiestry czy administracji zarabia naprawdę marne grosze. Musimy liczyć się z tym, że trzeba dorabiać. Nie chodzi o luksusy, ale o utrzymanie rodziny. Pracuję w Operze od 1981 roku. Już nie mam siły na dodatkowe zajęcia. To nie jest godne życie albo nasza fanaberia – dodaje artysta.

PRZYSZLIŚMY UPOMNIEĆ SIĘ O SWOJE

– Bywa, że pracujemy po dwanaście godzin na dobę, z jedną przerwą pomiędzy próbami. Dorabiać trzeba by było po nocach. Obiecano nam te podwyżki. Czujemy się oszukani. Kolega w ubiegłym roku wziął kredyt na węgiel. Do dziś go spłaca. Przyszliśmy tu upomnieć się o swoje – mówi Adam Jałoszyński.

– Ja jestem w chórze opery od 1979 roku. Wiele razy protestowaliśmy i zawsze kończyło się ugodą. A dziś możliwości porozumienia nie widać. To jest niesprawiedliwe. Wszystko drożeje. Jak mamy sobie radzić? Wielu pracowników ma po dwójkę, trójkę dzieci – mówi Danuta Glegoła-Brzostowska.

Pracownicy prowadzą strajk głodowy. Musieli się wynieść z budynku Urzędu Marszałkowskiego po jego zamknięciu. Przed budynkiem mają protestować kilka godzin. Jeszcze nie wiedzą, czy zostaną na noc.

NIE MOŻEMY OGRANICZAĆ DZIAŁALNOŚCI OPERY

Dyrektor Departamentu Kultury w Urzędzie Marszałkowskim Władysław Zawistowski wyjaśnia, że podwyżki obiecał odchodzący dyrektor Marek Weiss. Zaproponował warunki, na które urząd nie może się zgodzić. – W tym roku nie możemy przekazać więcej pieniędzy dla opery. Dyrektor w związku z podwyżkami przedstawił korektę planu. Zakłada ona, że wystawiono by w ciągu roku 19 przedstawień, czyli po dwa przedstawienia w miesiącu. To propozycja nie do przyjęcia. Wystawienie jednej sztuki kosztuje około sześćdziesięciu tysięcy złotych. Na to też składają się wynagrodzenia. Nie mamy nic przeciwko podwyżce o dwieście złotych, ale nie może to się odbywać kosztem znacznego ograniczenia działalności opery – mówi urzędnik.

Od września nowym dyrektorem Opery Bałtyckiej zostanie Warcisław Kunc. Jak podkreślają urzędnicy, jest jeszcze czas na rozmowy odnośnie przyszłych planów i wynagrodzeń.

Joanna Stankiewicz/mich
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj