Specjalistka: Warto szczepić malucha. Chore dziecko to problem nie tylko rodziców. Może być zagrożeniem

– Szczepionki skojarzone, czy rozdzielne – wybór należy do rodziców. Najważniejsze jest, żeby po prostu zaszczepić dziecko – mówiła w Radiu Gdańsk Bożena Kujawska-Kapiszka, kierownik Oddziału Pediatryczno – Alergologiczno – Immunologicznego w Szpitalu na gdańskich Polankach. Niedawno w Polsce zawiązał się ruch antyszczepionkowy. Mimo, że budzi on wiele kontrowersji, ma coraz więcej zwolenników.

Wielu rodziców odmawia szczepienia swoich dzieci z różnych przyczyn. Specjaliści biją na alarm, ostrzegają, że przez brak szczepień grozi nam nawrót bardzo ciężkich chorób, na przykład takich jak gruźlica. Statystyki krajowe mówią o tym, że od 95 do nawet 98 procent rodziców w kraju jednak szczepi swoje dzieci. Ale na przykład z wyliczeń Fundacji Instytutu Profilaktyki Zakażeń wynika, że rocznie przebywa u nas około trzech tysięcy dzieci nieszczepionych, głównie w dużych miastach.

CORAZ WIĘCEJ CIĘŻKICH CHORÓB

Do szpitala na Polankach trafia coraz więcej dzieci z ciężkimi chorobami. Większość z nich to dzieci nieszczepione. – W styczniu i w lutym było hospitalizowanych bardzo dużo dzieci z ciężkimi zapaleniami płuc. Zresztą ta sytuacja do chwili obecnej nie uległa specjalnej poprawie. Nadal tych dzieci jest sporo – mówiła specjalistka.

RODZICE NIE ROZUMIEJĄ, JAK SZCZEPIENIA SĄ WAŻNE

Gość audycji Mamy w Mieście prowadzonej przez Magdę Manasterską i Magdę świerczyńską-Dolot mówiła, że rodzice wielokrotnie nie szczepią według obowiązującego kalendarza z podstawowymi szczepionkami. – To jest zatrważające. Posyłają dzieci do żłobka, do przedszkola, w zbiorowiska dziecięce. Ja potem zbieram tego owoce, ponieważ dzieci, które mają niewytrenowany układ autoimmunologiczny, często chorują – wyjaśniała.

Jak mówiła Kujawska-Kapiszka, zupełnie nie rozumie decyzji celowego opóźniania szczepienia. – Rodzice czasem się obawiają szczepień. Często, ze względu na opóźniony rozwój na przykład motoryczny dziecka nieco czekają. Natomiast nie rozumiem, dlaczego odwlekać to w nieskończoność. Kiedy już wiemy, że dziecko chodzi do przedszkola, dobrze sobie radzi, nie ma na co czekać.

Często lekarz rejonowy nie ma czasu na wytłumaczenie, dlaczego szczepienie jest potrzebne. Rodzice nie rozumieją, że choroba ich dziecka to też problem całej populacji. – Pamiętajmy, że są dzieci, które są po przeszczepach, na immunosupresjach różnego typu i te zwłaszcza są w grupach ryzyka. Pomijam już dzieci z ciężką astmą, ze schorzeniami alergologicznymi. Bardzo dużo jest dzieci hematologicznych. Funduje się im przeszczep szpiku czy leki. Trzeba przecież pamiętać, że te dzieci nie mogą być szczepione bezpośrednio po przeszczepie, należy więc zadbać, żeby chociaż ich środowisko było zaszczepione – tłumaczyła.

UWAGA NA PNEUMOKOKI

Wiele zakażeń to zakażenia pneumokokowe. Podkreśla się, że mają one o wiele cięższy charakter, niż kiedyś. – Powiem szczerze, że ku mojemu zaskoczeniu bardzo dużo dzieci niestety nie jest zaszczepionych przeciwko pneumokokom. Bardzo dobrze, że te szczepienia zostaną wciągnięte na listę szczepień podstawowych. Myślę, że osoby działające w ruchach antyszczepionkowych nie zdają sobie sprawy jak nieszczepienie dziecka podnosi wagę pneumokoka. Ponieważ tych zakażeń jest więcej, wzrasta odporność na antybiotyk i musimy podawać coraz większe dawki. Przebieg takich zakażeń jest dużo cięższy – mówiła specjalistka.

NIEBEZPIECZNA RÓŻYCZKA

Doktor zwróciła również uwagę na szczepienia przeciwko różyczce. – Ten wirus będzie najbardziej niebezpieczny dla osób w okresie rozrodczym. Trzeba pamiętać, że jeśli ktoś, kto jest nieszczepiony zachoruje na różyczkę, a w otoczeniu ma kobietę w ciąży, stwarza dla niej zagrożenie. Jeśli wirus różyczki dotknie osobę, która poprzednio nie chorowała, albo ma niski poziom przeciwciał, wiadomo, że może być zagrożeniem dla płodu w pierwszych trzech miesiącach. Trzeba też pamiętać, że przebieg choroby u dorosłego człowieka jest dużo cięższy niż u dziecka. U dorosłego może się to skończyć zapaleniem stawów trwającym kilka tygodni, natomiast dziecko przechodzi to dużo łagodniej – wyjaśniała.

SZCZEPIONKI JUŻ BEZ ZWIĄZKÓW RTĘCI

Do końca marca tego roku mają być zużyte wszystkie szczepionki zawierające Tiomersal, czyli związki rtęci. O jego zawartość najczęściej obciążało się szczepionki. – Tutaj widziano głównego sprawcę wzrostu autyzmu u dzieci. Teraz już wiemy, że jego działanie na wzrost ilości zachorowań nie jest absolutnie potwierdzone. Te szczepionki, które są w podstawowym kalendarzu szczepień przeciwko błonnicy, krztuścowi i tężcowi z podstawowego szczepienia zawierały troche Tiomersalu, ale od kwietnia tego roku tego składnika już nie będzie – zapewniała gość Radia Gdańsk.

PO CO SZCZEPIMY?

Kiedyś specjalnie przynosiło się chore dziecko do zdrowego, żeby i się zaraziło i uodporniło. Teraz się szczepi. Co się zmieniło? – Nasza populacja jest pełna pacjentów, którzy mają choroby z autoagresją. Trzeba pamiętać, że my nie wiemy, jaki będzie przebieg choroby. Po to są szczepienia, żeby wyćwiczyć układ immunologiczny i wytworzyć pamięć immunologiczną. Więc nawet jeśli to dziecko zachoruje, przebieg będzie dużo łagodniejszy – tłumaczyła specjalistka.

RODZICE ODPOWIEDZIALNI NIE TYLKO ZA CHORE DZIECKO

Jak dodał, jeśli rodzice nie badają pod kątem immunologicznym dziecka i podejmują decyzję o nieszczepieniu to nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak to zachorowanie będzie wyglądało. – Kiedy w styczniu mieliśmy wysyp pacjentów nieszczepionych według podstawowego kalendarza szczepień, jedno dziecko przechodziło krztusiec i kasłało dwa miesiące, nie pomógł nawet antybiotyk. Obok była leżąca mama, która tak samo nie szczepiła dziecka. Miała pretensje, że dziecko zetknęło się z pałeczką krztuśca i że będzie chore. Pamiętajcie państwo, że sami podjęliście taką decyzję nieszczepienia i przechorowania w sposób naturalny – uświadamiała Bożena Kujawska-Kapiszka.

Szczepionki skojarzone czy rozdzielne? – Skojarzone mają udowodnione działanie na lepsze wytwarzanie odporności pamięci immunologicznej. Natomiast rozdzielne może wydłużają kalendarz szczepień, ale także działają. Najważniejsze to po prostu zaszczepić dziecko – dodała.

MAŁY DA RADĘ

Specjalistka spotkała się także z opinią, że podanie kilku szczepionek naraz małemu dziecku może być zbyt dużym bodźcem. – Jako immunolog kategorycznie temu zaprzeczam. Tak naprawdę organizm dziecka jest w stanie odpowiedzieć na 10 tysięcy antygenów. My w szczepionkach używamy z tego jednej setnej procenta. To nie jest dużo, a pamięć immunologiczna powstaje.

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj