Dziś w dzielnicy Orunia otwarto oficjalny miejski warsztat kowalski, w którym Remigiusz Bystrek, poza wykonywaniem swojej codziennej pracy, będzie prezentował uroki zapomnianego zawodu.
Warsztat kowalski to efekt wieloletnich starań społecznika, Piotra Wróblewskiego z Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej.
– To, co dziś obserwujemy, to spełnione marzenie. Przez lata staraliśmy się, żeby ten zapomniany przez świat zakątek zaczął tętnić życiem. Cieszę się, że władze miasta znalazły pieniądze na to miejsce. Zapewniam, że będzie ono żyło i przyciągało chętnych z różnych dzielnic miasta, nie tylko naszej – mówi Wróblewski. Budowa warsztatu pochłonęła ponad 500 tysięcy złotych.
GORĄCO JAK W PRAWDZIWEJ KUŹNI
W warsztacie jest gorąco jak w prawdziwej kuźni. Składa się on z dwóch części. W jednej Remigiusz Bystrek prezentuje „starą szkołę” kowalstwa, jest więc palenisko, kowadło i młot. Druga część, bardziej nowoczesna, będzie służyła do organizowania pokazów i wykładów.
– Mam nadzieję, że będziemy tu robić piękne rzeczy. Chcę wyspecjalizować się w łączeniu metalu ze szkłem. Miejsce jest naprawdę super – cieszy się gdański kowal.
– Moim marzeniem jest, żeby właśnie w tej kuźni mówiono o zawodach, które już odeszły. Ale też, aby któraś ze szkół znalazła tutaj praktyczną naukę zawodu, by wykorzystać to miejsce w pełni edukacyjnie – dodaje wiceprezydent Gdańska, Piotr – notabene – Kowalczuk. Kowalski warsztat mieści się przy ulicy Gościnnej 10, na tyłach odnowionego budynku dawnej oruńskiej kuźni.
Maciej Bąk/puch