Ta bitwa nigdy się nie rozegrała. Mimo to setki osób przyszły zobaczyć nietypową rekonstrukcję [ZDJĘCIA]

Setki osób przyszły zobaczyć inscenizację zdobycia bunkrów w Ustce. Rekonstrukcją uczczono 71. rocznicę zakończenia II wojny światowej. – Na taką rekonstrukcję z przymrużeniem oka możemy sobie pozwolić, bo w tym miejscu nigdy nie odbyła się żadna potyczka i nikt nie zginął. Ustkę zdobyto w 1945 roku niemal bez wystrzału – mówi lokalny historyk i opiekun bunkrów Marcin Barnowski. – Symbolicznie chcieliśmy uczcić ten dzień. 

RZECZYWIŚCI UCZESTNICY WALK

Scenariusz jest powiązany z rzeczywistymi uczestnikami walk o Pomorze. Baterii nadbrzeżnej w Ustce strzegą połączone siły Luftwaffe oraz Kriegsmarine oraz Wehrmachtu. Połączone, bo w końcu wojny często się zdarzało, że porozbijane w walce różne formacje łączyły się dla doraźnych celów obronnych. Bunkry nad brzegiem Bałtyku atakować będzie 14 pułk piechoty I Armii Wojska Polskiego, czyli podkomendni generała Berlinga oraz żołnierze Armii Czerwonej. 

BITWA, KTÓRA SIĘ NIE ODBYŁA

W rzeczywistości ta bitwa nigdy się nie odbyła, ale takich potyczek w końcu wojny były dziesiątki o ile nie setki. 

– W tej inscenizacji jestem kapralem niemieckich wojsk przeciwlotniczych. Scenariusz jest podzielony na trzy epizody. Najpierw udaje nam się schwytać polskiego zwiadowcę na motocyklu. Rozstrzeliwujemy go po przesłuchaniu, a potem przygotowujemy się do szturmu. Na końcu atakują nas połączone wojska polskie i rosyjskie, przegrywamy bitwę i giniemy – mówił jeden z rekonstruktorów. 

REALNA ZABAWA

Trzeba przyznać, że rekonstruktorzy dość realnie potraktowali zabawę. Był huk wystrzałów, granaty dymne, a nawet miotacze ognia. Większość żołnierzy „zginęła” w walce. Bezpardonowo „rozstrzeliwano” też jeńców, a do opieszałych w ataku czerwonoarmistów w plecy”strzelali” oficerowie NKWD.

Inscenizację oglądali mieszkańcy Ustki i turyści. – Przyjechaliśmy z Lubina na Dolnym Śląsku. Warto było to zobaczyć, przy wystrzałach aż ciarki przechodziły – mówili. W inscenizacji wzięło udział kilkudziesięciu członków wojskowych grup rekonstrukcyjnych Grzmot ze Słupska oraz Nałęcz z Trzebiatowa.

Przemysław Woś/amo

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj