Przez lata Polska stała składakami. Na drogach królowały wyroby marki Romet. Produkowane od lat 70. Jubilat i jego mniejszy brat Wigry były najpopularniejszymi rowerami w czasach PRL. Szczytem marzeń było posiadanie szosowo-turystycznego Mistrala lub Gazeli. Chłopcom śniły się po nocach kolarzówki, na których mogliby się ścigać niczym Czesław Lang. Jak jest teraz?
Lata 90. przyniosły zmiany. Składaki stały się passé. Komunijnymi prezentami były toporne BMX-y, na których mało kto wykonywał akrobatyczne ewolucje. Taki rower po prostu wypadało mieć będąc nastolatkiem. Tak jak kilka lat później dobrze było przesiąść się na rower górski, którego klasę mierzono ilością przerzutek. Na polskich ulicach zrobiło się kolorowo.
Fot. CC BY-SA 3.0/Łukasz Katlewa – na zdjęciu: rower Romet Sprint 2
Po roku 2000 coraz więcej osób zaczęło zauważać, że „górale” nie są najwygodniejsze. Pojawiły się używane rowery holenderskie i „mieszczuchy” w stylu retro. Szybko podbiły serca mieszkańców dużych aglomeracji. Rower przestał być jedynie środkiem lokomocji lub sprzętem sportowym, stał się również sposobem na wyrażenie siebie.