Wodni piraci grasują na Motławie. „Najczęściej to przyjezdni”

Nie tylko drogowi, ale też… wodni piraci utrapieniem w Gdańsku. Właściciele skuterów i motorówek często łamią dozwoloną prędkość na wodach Motławy i generują fale, utrudniające życie szczególnie kajakarzom.
Szymon Grzegorczyk z wypożyczalni Gdańsk z Kajaka przyznaje, że dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, choć większość wodniaków jednak postępuje zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.

– Nie demonizujmy wszystkich skuterowców, bo większość, gdy zobaczy kajakarza, zwalnia i omija go szerokim łukiem. Aczkolwiek faktycznie zdarzają się osoby, które nie dość, że pędzą, to jeszcze kręcą tak zwane bączki. Właściwie to nie wiadomo po co to robią, pewnie żeby się popisać. W każdym razie to oni generują fale. Dla kajakarza nie jest to aż tak niebezpieczne, choć ci którzy nie mają doświadczenia, mogą porządnie się przestraszyć – mówi Szymon Grzegorczyk.

PRZYJEZDNI PIRACI

Wodnymi piratami są zazwyczaj osoby przyjezdne, które nad morze przyjechały z Mazowsza czy Śląska. – Najwięcej takich niebezpiecznych sytuacji obserwujemy w weekendy. Poza tym wtedy ruch na Motławie jest największy. Prędkość wyznaczona przez przepisy może wynieść maksymalnie 4 węzły. Staramy się edukować w tym temacie wszystkich naszych gości, ale na razie zjawiska nie udało się wyeliminować – mówi Maciej Zajcew z Mariny Gdańsk.

MANDAT DO 500 ZŁOTYCH

Za wytwarzanie fali na Motławie można dostać mandat w wysokości do 500 złotych. Rzadko jednak są one wystawiane, bo referat wodny gdańskiej policji nie ma na swoim wyposażeniu fotoradaru.

Maciej Bąk/mich
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj