Czy człowiek może powstrzymać grad i deszcz? Tak twierdzą rolnicy z Żuław i Kociewia

Czy człowiek może… powstrzymać grad? To pytanie od kilku już lat zadają sobie rolnicy z Żuław i Kociewia. Wszystko przez tzw. armatki przeciwgradowe, które wykorzystuje plantator owoców z Miłobądza i Śliwin. Zdzisław Kreft, prezes Pomorskiej Grupy Producenckiej SAD, przyznaje, że podobne sygnały od rolników docierały do niego od dłuższego czasu, ale początkowo… nie traktował ich poważnie.

– Muszę pogratulować rolnikom, bo są bardzo skuteczni. 3 lata temu interesowali się nami tylko rolnicy z Pszczółek, teraz interesuje się nawet Pruszcz i okolice, niebawem pewnie okaże się, że nasze armatki odpowiadają za susze w całej Polsce – drwi Zdzisław Kreft, przywołując jednocześnie konkretne dane. Jak zapewnia, w kwietniu i przez prawie cały maj armatka nie była używana, więc nie można jej wiązać z panującą wówczas suszą.

– Dopiero 28 maja użyliśmy armatki po raz pierwszy w roku. Poza tym ona wcale nie powoduje, że nie ma opadów deszczu. 28 maja włączyliśmy nasze urządzenie i opad wyniósł 2,2 mm, 30 maja też ją włączyliśmy i spadło 0,8 mm deszczu. Oczywiście to minimalne opady, pierwsze po suszy. Jeśli chodzi o poważniejszy deszcz, to możemy przywołać 17 czerwca. Wtedy spadło 31 mm deszczu – wylicza Kreft.

Plantator zapewnia też, że niemożliwe jest, aby armatka miała wpływ na to, co dzieje się z dala od sadów, bo może ona wpływać na obszar o powierzchni 1 km kw. Tyle właśnie zajmuje sad. Zdzisław Kreft dodaje, że jedynie połowa sadów jest wyposażona w system nawadniający, więc jemu, podobnie jak rolnikom, zależy na opadach deszczu.

BRAKUJE RAPORTU

Wiesław Zbroiński, który jest jednym z reprezentantów okolicznych rolników, twierdzi, że armatka powinna być dopuszczona do użytku po przygotowaniu raportu oddziaływania na środowisko.

– Na spotkaniu, na którym pojawiły się różne zainteresowane strony, doszliśmy do wniosku, że skoro takiego raportu nie sporządzono – choć naszym zdaniem powinien powstać – badania powinny przeprowadzić odpowiednie instytucje – mówi Zbroiński.

SPECJALISTA: URZĄDZENIE NIE MA WPŁYWU NA POGODĘ

Sprawą zainteresowała się m.in. wójt Pszczółek Hanna Brejwo. Jak tłumaczy, badania musiałyby potrwać kilka lat i byłyby bardzo kosztowne, więc zwróciła się do Ministerstwa Rolnictwa o pomoc w ich przeprowadzeniu, tłumacząc, że ich wyniki miałyby znaczenie dla całego kraju. Nasz reporter skontaktował się także z prof. Szymonem Malinowskim z Uniwersytetu Warszawskiego. On twierdzi, że armatki… nie mają żadnego wpływu na pogodę.

– Ktoś je sprzedaje, ktoś je kupuje, to czysty biznes. Nauka nie udowodniła jednak żadnego wpływu takich urządzeń na pogodę. A twierdzenie, że zapobiegają nie tylko gradowi, ale też deszczowi, jest absurdalne, ponieważ te armatki miały zapobiegać gradowi w ten sposób, że wywoływały deszcz. Oczywiście rolnicy mogą mieć rację, że w ostatnich latach pada mniej deszczu, bo gwałtownie zmienia nam się klimat. Ale niech nie przejmują się w tym kontekście armatkami, bo ci, którzy je kupują, moim zdaniem wyrzucają pieniądze w błoto – mówi prof. Malinowski.

Sylwester Pięta/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj