Nie tylko upał, ale też wymyślne przeszkody i mordercze tempo – z tym zmagali się w sobotę uczestnicy VII Biegu Morskiego Komandosa. W Gdyni po raz kolejny odbył się bieg, nazywany najtrudniejszym w Polsce. Do pokonania było kilka tras, każda naszpikowana przeszkodami.
Uczestnicy na metę wbiegali ledwo żywi, ale zadowoleni. – Najtrudniej było, jak już się wbiegało na teren Parku Kolibki. Człowiek totalnie zmęczony, górki, błoto, lina po której trzeba się wspiąć. To już było na ostatkach sił – mówił na mecie jeden z uczestników. – Nie pamiętam momentu wbiegania na metę. Byłem tak zmęczony, że koledzy pokazywali mi w którą stronę mam iść. Ale teraz czuję wielką euforię, bo się udało! – cieszył się inny z komandosów.
BIEG „HARD HISTORYCZNY”
Bieg odbywał się w sześciu kategoriach. Wśród nich „Team Sprint”, w którym dwie osoby musiały pokonać trasę z atrapą 20-kilogramowego moździerza. Był też bieg w kategorii „Hard Historyczny”, z pełnym umundurowaniem, plecakiem z balastem i startem punktualnie o 4:40 (godzina symboliczna, przypominająca początek II wojny światowej).
Maciej Bąk/puch