Stare zasłony, brudny dywan, garnki porozstawiane na blacie – do problemów ze sprzedażą mieszkania mogą przyczynić się nawet niepozorne rzeczy. Wtedy do akcji wchodzi „home stager”. – – Wciąż mało ludzi zdaje sobie sprawę, że o wiele łatwiej jest sprzedać mieszkanie bez brzydkich elementów. Potencjalny nabywca oglądając mieszkanie, wyobraża sobie jak będzie wyglądał jego przyszły dom. Im więcej jest w nim rażących estetykę elementów, tym trudniej jest mu zwizualizować sobie mieszkanie w tym miejscu – przekonuje Łukasz Mroczek z biura projektowego Artemia Design na gdańskim Garnizonie.
ZADBANE MIESZKANIE = SZYBKA SPRZEDAŻ
Home staging to przygotowanie mieszkania do sprzedaży lub wynajmu. Aby przebiegło to szybko i sprawnie, lokal musi być schludny, czysty i pozbawiony zbędnych elementów. Podstawową różnicą pomiędzy „zwykłym” przeprojektowaniem mieszkania, a home stagingiem jest budżet. Najczęściej dużo niższy w przypadku drugiej usługi. – Opłaca się zainwestować chociaż niewielkie środki, żeby doprowadzić mieszkanie do dobrego stanu przed wynajmem lub sprzedażą – przekonuje Łukasz Mroczek.
Sama konsultacja, w czasie której projektant ocenia lokal oraz instruuje co i jak należy zmienić, kosztuje 500 złotych. Przygotowanie szczegółowego zestawienia to dodatkowe 200 złotych. Cena idzie w górę, kiedy decydujemy się na skorzystanie z kompleksowej usługi.
– Ostatnio przeprowadzaliśmy usługę w mieszkaniu z lat 70. Było w kiepskim stanie, a do zmiany było tak naprawdę wszystko: od elektryki i hydrauliki, poprzez podłogę, aż do samej aranżacji. Klient nie dysponował niestety wystarczającym budżetem, by wszystkie te zmiany przeprowadzić. Mieliśmy 15 tysięcy. Trzeba było więc kombinować tak, by niskim kosztem ukryć rury żeliwne, idące po suficie – opowiada projektant.
fot. Artemia Design
DETALE WARTE WYEKSPONOWANIA
Najgorsze podobno są nieruchomości z lat 70. i 80. – Dużo wdzięczniejsze są mieszkania powojenne albo nawet przedwojenne – uważa Mroczek. – Mieszczą się też zazwyczaj w dużo lepszych lokalizacjach. W takich miejscach często da się wyszukać fajne detale, warte wyeksponowania. Klienci często nie zdają sobie sprawy, że stare drzwi przykryte kilkoma warstwami farby, mogą być ozdobą wnętrza. Trzeba je tylko dobrze oczyścić. Leciwe okna też mogą być piękne, czasami wystarczy po prostu wymienić szybę. Zdarza się, że ktoś efektowną kaflową podłogę przykrył panelami z supermarketu za 19,90 za metr. Naszą rolą wówczas jest przekonanie go, że to błąd.
Istotna i mało kosztowna w mieszkaniach wymagających metamorfozy jest zmiana kolorystyki. – Zdarzają się na przykład lamperie olejne w odcieniach żółto-brązowych, zupełnie dziś niemodnych. To koniecznie trzeba zmienić – przekonuje Łukasz Mroczek.
Ważny w home stagingu jest też sam sposób sfotografowania mieszkania. – Musi być jasno i przestrzennie. Ludzie szukając mieszkania przez internet zwracają uwagę głównie na zdjęcia, które wyróżnią się na tle setek szaro-burych, wykonanych komórką w półcieniu i z brudnymi naczyniami w tle – twierdzi właściciel Artemii.
KTO DA WIĘCEJ?
Łukasz Mroczek odkrył siłę home stagingu, kiedy sam sprzedawał kawalerkę z lat 80., odziedziczoną po babci. – Było w bardzo w złym stanie: w kuchni płytki PCV, na ścianie płyta wiórowa, słowem typowy „późny Gierek”. Próbowałem je sprzedać, ale na próżno. Ogłoszenie tygodniami wisiało na portalu ogłoszeniowym.
Zdecydował się wyremontować je, ale jak najniższym kosztem i nakładem sił. Rozjaśnił wnętrze, usunął stare meble, zrobił dobre jakościowo zdjęcia. – Nagle zacząłem otrzymywać mnóstwo zapytań! Doszło do tego, że dwaj klienci licytowali, który da więcej – wspomina.
ZBYT NISKA STOPA ZWROTU
W Stanach Zjednoczonych pośrednicy w obrocie nieruchomościami korzystają z home stagingu jako jednego z narzędzi marketingowych już od 1972 roku. Aktualnie większość nieruchomości wystawianych na sprzedaż w USA jest przygotowywanych przez profesjonalnych home stagerów lub przeszkolonych pośredników nieruchomości.
– W naszym regionie rynek jest póki co zbyt słabo rozwinięty, aby zajmować się tylko i wyłącznie home stagingiem – twierdzi Mroczek. – W Polsce jeszcze stopa zwrotu nie jest zbyt duża, a ludzie często nie doceniają dobrych jakościowo materiałów i porządnego wykończenia wnętrza. Liczę, że w kolejnych latach zacznie się to zmieniać.
Anna Moczydłowska