Kobieta miała zatankować cztery litry paliwa i nie zapłacić. Sprawą zajmuje się policja. Pani Krystyna, z którą rozmawiał Grzegorz Armatowski, całą sprawą jest zaskoczona.
Pani Krystyna nie ukrywa, że na stacji była i paliwo tankowała.
Twierdzi jednak, że początkowo dystrybutor nie działał. Dopiero po jej interwencji obsługa odblokowała urządzenie. Wówczas zatankowała 10 litrów. Poszła do kasy, zapłaciła i odjechała. Po trzech miesiącach dostała wezwanie na komisariat. Dopiero w trakcie przesłuchania Pani Krystyna dowiedziała się, że jest podejrzewana o kradzież.
– Wersja przedstawiona przez stację benzynową wyglądała tak, że w trakcie mojego szamotania się z dystrybutorem, naleciały ponad 4 litry benzyny. Nikt mi nic nie powiedział, skasowali tylko to, co rzeczywiście nalałam – mówi w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk.
TO NIE BŁĄD PRACOWNIKA, A TEJ PANI
Kierowniczka stacji paliw z Suchanina twierdzi, że obsługa dopiero po fakcie zorientowała się, że kobiecie wlały się do zbiornika dodatkowe cztery litry benzyny.
– Ta pani stanęła na tyle daleko, że pewnie nie widziała, że nalało jej się to paliwo. Sprawdziliśmy na kamerach i wszystko widać. Pracownik myślał, że to dotyczy dystrybutora numer 5, a nie było. To nie błąd pracownika, a tej pani, bo nie widziała, że nalała paliwo.
Zaalarmowana policja wszczęła dochodzenie. Analizuje monitoring i przesłuchuje świadków. Pani Krystyna na razie nie usłyszała zarzutów. Być może sprawa znajdzie swój finał w sądzie.
Posłuchaj audycji:
PO EMISJI MATERIAŁU W RADIU GDAŃSK RZECZNIK GRUPY LOTOS WYDAŁ KRÓTKIE OŚWIADCZENIE:
Ponownie przeanalizowaliśmy tą sytuację. Wina leży po naszej stronie. Naszej Klientce zdecydowanie należą się przeprosiny.
Marcin Zachowicz Rzecznik Prasowy Grupy Lotos S.A.