Zmieniły się światła na wyjazdach z Pępowa i Przodkowa na krajową „20”. Skrzyżowanie, którego kierowcy wyjątkowo nie lubią, bo działają tam urządzenia rejestrujące przejazd na czerwonym świetle, znajduje się w Miszewie – na odcinku z Żukowa do Chwaszczyna.
Jak tłumaczy słuchaczka Radia Gdańsk, strzałka przy wyjazdach w prawo paliła się najczęściej zaledwie dwie sekundy, co powodowało dezorientację kierowców.
STRZAŁKA ZA SZYBKO GAŚNIE
W efekcie kierowcy przejeżdżali przez skrzyżowanie i dostawali mandaty. – Sama zapłaciłam dwukrotnie, mimo iż przejeżdżałam na zielonym – mówi nasza słuchaczka. Inny z kierowców zauważa, że dzieje się tak przede wszystkim, gdy na głównej trasie, na pasie do skrętu w lewo, nie czeka żaden samochód. Strzałka nie zapala się wcale lub gaśnie bardzo szybko.
Na czerwono zaznaczone strzałki, które zostaną usunięte. Fot. Radio Gdańsk/Sebastian Kwiatkowski
Ewa Ramczykowska z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Gdańsku tłumaczy, że najlepszym, co można było w takiej sytuacji zrobić, to zdjąć zielone strzałki. – Dostawaliśmy bardzo dużo wniosków od mieszkańców i kierowców, że niesłusznie dostali mandaty. Niestety zdaniem Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego było to nie do zweryfikowania czy to była słuszna kara, czy niesłuszna – wyjaśnia.
– Zdjęliśmy sygnalizatory warunkowego skrętu w prawo także dlatego, że kierowcy nauczeni doświadczeniem coraz rzadziej z nich korzystali – dodają drogowcy.
„ROZWIĄŻEMY PROBLEM”
Technicy przyznają, że muszą jeszcze rozwiązać problem źle działających czujników przy dojazdach do skrzyżowania. Sygnalizacja błędnie odczytuje korki na drogach podporządkowanych i na zielonym od strony Przodkowa przepuszcza zazwyczaj po trzy samochody, przez co – jak mówią kierowcy – korek w godzinach szczytu sięga do centrum Pępowa.
Drogowcy twierdzą, że pracę czujników w jezdni może zakłócać sąsiednia linia wysokiego napięcia, przez co czasami auta jadące w przeciwną stronę rejestrują jako te stojące w korku. Eksperci zapewniają jednak, że problem rozwiążą.
Sebastian Kwiatkowski/mili