Jest szansa na rozwiązanie konfliktu w Operze Bałtyckiej. Będą rozmowy w sprawie regulaminu pracy. Pracownicy domagają się 30-procentowych podwyżek i lepszych warunków pracy. Chcieli zwolnienia dyrektora, grozili też strajkiem.
W środę w Operze odbyło się spotkanie „ostatniej szansy” z marszałkiem. Uczestniczyło w nim ponad sto osób.
OGRANICZONE MOŻLIWOŚCI FINANSOWE
– Pierwsze spotkanie przedstawicieli załogi, związków zawodowych, przedstawicieli marszałka i dyrekcji opery odbędzie się w najbliższy piątek. Trzeba ustalić nowy regulamin pracy i wynagrodzeń – zapowiada dyrektor opery Warcisław Kunc. – My chcemy, żeby pracownicy zarabiali lepiej, ale mamy ograniczone możliwości finansowe. Mamy nadzieję, że uda się wypracować kompromis. Zmiana regulaminu jest konieczna. Do tej pory system wynagradzania był uznaniowy. Musimy w końcu zacząć więcej grać – dodaje dyrektor.
Jak informuje marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, na spotkaniu ustalono, że do kolejnej premiery, która odbędzie się 1 grudnia, będzie obowiązywała „norma dwa”. Oznacza to, że pracownicy będą musieli w ramach pensji przepracować dwa spektakle. Za pozostałe będą mieli dodatkowo płacone. – Zostawiliśmy sobie czas do końca grudnia na przygotowanie nowego regulaminu. Już na najbliższe spotkanie przygotujemy symulację płac przy różnych wariantach – tłumaczy.
TRAKTOWANI W IRONICZNY SPOSÓB
Wszyscy uczestnicy spotkania mówili, że częściowo udało się rozładować emocje. – Moja pensja została ostatnio obniżona o ponad 30 procent. Zarabiam mniej o 650 złotych. Jednak chodzi nam też o większy szacunek dla naszej pracy. Ostatnio, również w debatach w Radiu Gdańsk, nasłuchałem się wielu gorzkich słów. Chcielibyśmy, żeby nie traktowano nas w ironiczny sposób. Nasza praca to duży wysiłek. Nikt o tym nie mówi. Dlatego targają nami takie smutne emocje – wyjaśnia po spotkaniu skrzypek Przemysław Treszczotka.
Z kolei Krzysztof Rzeszutek z Solidarności zaznacza, że nie jest zadowolony ze spotkania. – Liczyliśmy, że padną dwa konkrety, czyli podniesienie pensji oraz odwołanie dyrektora Kunca. Pracownicy mówią, że to ostatni dzwonek. Jeśli teraz się nie dogadamy, to nie będzie już szans na dalsze rozmowy. Wtedy nie będzie innej możliwości – będziemy domagali się zwolnienia dyrektora. Pamiętajmy też, że większość pracowników w referendum było za ogłoszeniem strajku. Tego nie zawieszamy. Teraz jednak czekamy i liczymy na wspólne wypracowanie regulaminu. Na pewno zamknięcie opery dla widzów to ostateczność – wyjaśnia.
– Cieszymy się, że marszałek przyjechał do opery na spotkanie z pracownikami i zobaczył, że nie tylko związki szaleją, ale reprezentujemy wszystkich pracowników. To nie rokosz czy anarchia, jak wcześniej słyszeliśmy. Większość pracowników ma podobne zdanie – dodają Adam Jałoszyński i Danuta Legała-Brzostowska.
Krzysztof Brzozowski od 14 lat pracuje w Operze Bałtyckiej jako artysta chóru. – Zawsze są oczekiwania wobec nowego dyrektora. W ich wyniku powstało duże napięcie. Po spotkaniu jestem pełen nadziei. Przecież wszystkim nam chodzi o kulturę, sztukę i misję. To są wartości, których nie można przeliczyć na żadne pieniądze. Wierzę, że opera wróci na dobre tory – zaznacza.
Władze województwa mówią, że nie są w stanie spełnić żądań 30-procentowych podwyżek. Dotacja roczna dla opery musiałaby się zwiększyć o 10 milionów złotych. Teraz wynosi prawie 15,5 miliona.
Joanna Stankiewicz/mili