Pseudokibice Lechii Gdańsk mieli ciężko pobić przypadkowych mężczyzn. Ich ofiarami są gdańszczanie, którzy robili zakupy na stacji paliw w Kowalach. Bandyci byli zamaskowani, mieli kije baseballowe i gaz łzawiący. Choć od ataku minęło już kilkanaście dni, pobity mężczyzna wciąż znajduje się na zwolnieniu lekarskim. Lekarze walczą o jego wzrok. Do brutalnego ataku doszło w nocy przed słynnymi derbami Trójmiasta, ale dopiero teraz sprawa ujrzała światło dzienne. Mężczyzna z trzema kolegami był na stacji paliw na Kowalach. Tam zaczepiło ich kilku mężczyzn. Najpierw doszło do przepychanki, a potem gdy gdańszczanie wyszli już ze stacji, podjechały dwa samochody. Z nich wyskoczyło około 10 mężczyzn w kominiarkach i dresach Lechii Gdańsk. W ruch poszły gaz łzawiący i pałki – mówił najciężej pobity mężczyzna.
LEKARZE WALCZĄ O WZROK POBITEGO
– Sprawcy mieli kominiarki i byli ubrani w dresy Lechii Gdańsk, od razu psiknęli nam gazem w oczy. To nas oszołomiło. Wówczas otrzymałem dwa ciosy pałką w głowę, zacząłem krwawić, straciłem przytomność. W szpitalu lekarze założyli mi pięć szwów z tyłu głowy i dwa na łuku brwiowym. Kiedy odzyskałem przytomność, okazało się, że nie widzę na lewe oko. Lekarze twierdzą, że może to być zmiana nieodwracalna – mówi pobity 30-latek reporterowi Radia Gdańsk.
POLICJA SZUKA SPRAWCÓW
Policja zabezpieczyła monitoring stacji paliw i ustala, co dokładnie wydarzyło się feralnej nocy, ale na razie nie złapała bandytów. Z nieoficjalnych ustaleń naszego reportera wynika, że cztery osoby zostały zatrzymane, ale zwolniono je po przesłuchaniu. Zawiadomienie o pobiciu złożył jedynie mężczyzna, z którym rozmawiał reporter Radia Gdańsk.
W dzień kiedy w Gdyni odbywał się derbowy mecz między Arką i Lechią, pseudokibice zaatakowali kilku kierowców na obwodnicy Trójmiasta. Sześć osób zostało wtedy przesłuchanych, ale sprawa wciąż jest w toku.