Sprawa wycinki Alei Lipowej w Gdańsku w prokuraturze. Jak ustalił nasz reporter, aktywiści ze stowarzyszenia Miejski Punkt Widzenia złożyli dwa doniesienia. – Trzeba sprawdzić, czy władze miasta podejmowały decyzje zgodnie z prawem – mówi jeden z aktywistów – Roger Jackowski.
Od samego początku decyzja władz Gdańska o rewitalizacji Alei Lipowej wzbudza wiele wątpliwości wśród mieszkańców. Po tym jak Zarząd Dróg i Zieleni wystosował oficjalne pismo, w którym wyjaśnia powody odnowy, wiele środowisk miejskich podniosło alarm.
Zdaniem aktywistów z Miejskiego Punktu Widzenia, gdańscy urzędnicy nie mieli pozwolenia konserwatora zabytków na wycinkę części lip. – Decyzja dotyczyła drzew martwych i uschniętych. Naszym zdaniem znaczna ich część była żywa – mówi Roger Jackowski z Miejskiego Punktu Widzenia.
– Inne drzewa zostały oznaczone do wycinki pomarańczowym sprayem. ZDiZ wypiera się, że te oznaczenia zostały wykonane na ich zlecenie. Trzeba zatem wyjaśnić, kto to zrobił. Oszpecenie, tak jak w tym przypadku, również jest formą zniszczenia zabytku – dodaje Jackowski.
„NASZYM ZDANIEM WIDAĆ LICZNE NIEPRAWIDŁOWOŚCI”
Z Alei Lipowej w Gdańsku jesienią usunięto 28 lip. Zniknęły, ponieważ zagrażały bezpieczeństwu kierowców. W nadchodzącym roku ma ruszyć planowana wycinka i rewitalizacja utworzonego w 1770 roku zabytku. Zdaniem urzędników drzewa są w złym stanie i nie da się ich uratować. O zgodę na przeprowadzenie prac nie pytano Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Miasto tłumaczy natomiast, że taką otrzymało od konserwatora zabytków.
– Trzeba to dobrze prześwietlić, żeby sprawdzić, czy władze miasta na pewno podejmowały decyzje zgodnie z prawem i należycie troszczyły się o Wielką Aleję. Naszym zdaniem widać liczne nieprawidłowości – mówi Jackowski.
– Zostały złożone dwa doniesienia do prokuratury przez osoby prywatne, współpracujące z blogiem MPW. Wszystko będzie przedmiotem badań prokuratury. Będą powoływani biegli, bo to musi być wyjaśnione. Nie może być takiej sytuacji, że są sprzeczne opinie przedstawiane przez władze miasta bez wcześniejszych komunikatów – podkreśla Roger Jackowski.
Na początku stycznia problemem też zajmie się Rada Ochrony Zabytków.