Jedni dołączyli do protestów, drudzy nie widzą konieczności wychodzenia na ulice. Studenci strajkowali w kilku miastach Polski. W Gdańsku zebrali się na Długim Targu przy Zielonej Bramie. – Chcemy w sposób pokojowy wyrazić swoje zdanie na temat tego, co dzieje się w Polsce i przedstawić swoje postulaty – podkreślali. Nie wszyscy studenci zdecydowali się uczestniczyć w zgromadzeniu.
– Z niepokojem obserwujemy zmiany wprowadzane przez obecną władzę, będące bardzo często reformami ze złego na gorsze. Na naszych oczach odbywa się również demontaż instytucji demokratycznego państwa prawa i zastępowanie ich rozwiązaniami właściwymi dla państw autorytarnych – mówili organizatorzy protestu studentów.
Gdański Ogólnopolski Protest Studentów i Studentek zaczął się ok. 17:00 na Długim Targu. Na scenie pod Zieloną Bramą przemawiali m.in. studenci, rodzice oraz wykładowcy Uniwersytetu Gdańskiego. Organizatorzy protestu od początku podkreślali, że manifestacja nie ma charakteru politycznego i prosili uczestników by schowali symbole oraz logotypy partyjne oraz innych organizacji politycznych. Młodzi byli wspierani przez studentów i studentki gdańskiego uniwersytetu III wieku.
„TO JEST IRYTUJĄCE”
Przemawiający ze sceny domagali się respektowania prawa przez rządzących, świeckiego państwa, wolności psychoseksualnej oraz poszanowania praw reprodukcyjnych. Mówili o działaniach rządu, które oceniali negatywnie.
– To jest irytujące, w jaki sposób polityka wpływa na edukację i jak te zmiany są wprowadzane – mówił jeden z protestujących studentów.
Na scenie pojawiło się dwoje wykładowców Uniwersytetu Gdańskiego, którzy krytycznie wypowiadali się o reformie edukacji oraz formie uprawiania polityki przez obecny rząd. Przedstawiciel rodzicielskiej inicjatywy „Zatrzymać Edukoszmar” zapowiedział, że jej członkowie w ramach protestu przeciwko reformie edukacji nie będą posyłać do szkoły swoich dzieci każdego 10. dnia miesiąca, w – jak mówił – miesięcznicę podobnego strajku, który 10 stycznia odbył się w Zielonej Górze.
AMBASADOR SAN ESCOBAR
– Ten protest moim zdaniem jest szczególnie sensowny, bo jest no-logo. Nie ma skandowania obraźliwych haseł wobec rządzących, tylko pokazanie tego, co się dzieje w sposób rzeczowy – mówił uczestnik studenckiego protestu w rozmowie z reporterką Radia Gdańsk.
Powiedział to jednak przed wejściem na scenę Krzysztofa Skiby. Frontman zespołu Big Cyc, przebrany w strój latynoamerykański, został zapowiedziany jako „ambasador San Escobar”. W prześmiewczej formule komentował polityków partii rządzącej jak np. premier Beatę Szydło czy Jarosława Kaczyńskiego. – Viva el republica San Escobar, viva czwarta RP! – wołał Krzyszof Skiba schodząc ze sceny, po czym jego sceniczni towarzysze rozdali ludziom pod sceną przygotowane przez niego banknoty z walutą San Escobar.
CHARAKTER PARTYJNO-POLITYCZNY
Od protestu odcięła się większość organizacji i stowarzyszeń studenckich. Niezależne Zrzeszenie Studentów wydało specjalne oświadczenie, w którym sprzeciwia się ono wykorzystywaniu jego nazwy przez organizatorów protestu. Jak można przeczytać w oświadczeniu: „Przedmiotowy protest nie jest jednak wyrazem woli ogółu studentów, a konfliktem o charakterze polityczno-partyjnym”.
O komentarz poprosiliśmy przedstawiciela lokalnych struktur organizacji. – Niezależne Zrzeszenie Studentów odcięło się od protestu, ponieważ wbrew temu co mówią organizatorzy ma on dość mocny wydźwięk polityczny, a my nie chcemy się opowiadać po żadnej stronie. Jesteśmy apartyjni – komentował Bartosz Bellwon, członek NZS-u przy Uniwersytecie Gdańskim.
Według policji w manifestacji wzięło udział ok. 250-300 osób, choć na wydarzeniu na Facebooku było zapisanych ok. 2200 osób.