Upiekłam na powitanie sernik dla męża – opowiada żona kapitana Barbara Arciszewska. Czekała na próżno

arciszewska 715

20 rocznica tragedii, która pochłonęła życie 20 polskich marynarzy – 8 lutego 1997 roku o godzinie 7.50 masowiec Leros Strength zatonął w pobliżu norweskiego portu Stavanger. Tuż po opuszczeniu portu Leros Strength napotkał silny sztorm sięgający w porywach do 8 stopni w skali Beauforta. Wysokie, 6-metrowe fale nieustannie uderzały w kadłub. Około godziny 7.50, gdy statek znajdował się niedaleko norweskiego portu Stavanger, kapitan Arciszewski wywołał radiostację Logaland Radio i poprosił o asystę holownika.

TELEFON ZADZWONIŁ O 9 RANO
                
W swój ostatni rejs z ładunkiem apatytu Leros Strength wypłynął z Murmańska. Polską załogą (w większości złożoną z mieszkańców Trójmiasta) dowodził 57-letni kapitan żeglugi wielkiej Eugeniusz Arciszewski.

– Był to doświadczony oficer – opowiada żona kapitana Barbara Arciszewska. – 8 lutego, dwadzieścia lat temu wybierałam się do Szczecina. Upiekłam sernik na powitanie, bo mąż bardzo lubił to ciasto. Około 9 rano dostałam telefon, że trwa akcja ratownicza Leros Strenght. Miałam trzy córki. Z najmłodszą miałam jechać na powitanie męża. Natychmiast połączono mnie ze stacją ratowniczą w Stavanger. Niestety informacje, które mi przekazano, były tragiczne. Ale od razu nie powiedziano mi wszystkiego – dodaje wdowa Barbara Arciszewska. Nie wiedziałam, że statek szybko zatonął.

TO MIAŁ BYĆ JEDEN Z OSTATNICH REJSÓW

– To był jeden z jego ostatnich rejsów – opowiada Barbara Arciszewska. – Mąż szykował się na emeryturę. Był zmęczony odpowiedzialnością i ciężkim marynarskim losem. Od 1985 roku pływał jako kapitan jednostek zarejestrowanych pod obcymi banderami. Nie zdążył. Nie może cieszyć się życiem swoich dzieci i wnuków – dodaje.

– Ojciec pięknie malował, znał kilka języków, był człowiekiem wielu talentów – wspomina córka kapitana Dorota Arciszewska-Mielewczyk, poseł na sejm, przewodnicząca Sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. – Ojciec był człowiekiem renesansu, romantykiem poetą. Zajmował się geografią, matematyką, uwielbiał sport, pisał wiersze, był człowiekiem orkiestrą. Tego najbardziej nam brakuje. Całej naszej rodzinie. Do dzisiaj nie skasowałam na sekretarce telefonicznej głosu ojca. Cały czas myślami, nie tylko 8 go lutego jestem z nim.

Zginęło 20 marynarzy. Zachowały się zdjęcia z akcji ratowniczej i filmy, które zrobiono pod wodą. Prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył kapitana Eugeniusza Arciszewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, natomiast całą załogę Złotymi Krzyżami Zasług (w tym samym czasie podobne odznaczenie pośmiertnie otrzymała załoga drobnicowca Busko Zdrój).

Na zdjęciu: Barbara Arciszewska oraz Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas

ODNALEZIONO DWIE TRATWY RATUNKOWE, KILA KAMIZELEK

Leros Strength był 21-letnim masowcem, którego właścicielem była spółka Lambda Sea Shipping Co. z siedzibą na Cyprze. W 1995 roku jednostka przeszła zaostrzony remont klasowy, który nadzorowało towarzystwo klasyfikacyjne Registro Italiano Navale. Jak sumienny był to remont, niech świadczy fakt, że już rok później, w sierpniu 1996 roku, Leros Strength został ponownie skierowany do stoczni remontowej. Powodem była wizyta w porcie w Rotterdamie, gdzie podczas wyrywkowej kontroli inspektorzy bezpieczeństwa wykryli na statku przeszło 20 poważnych nieprawidłowości.
 
Leros Strength miał uszkodzenia w części dziobowej i zaczął nabierać wody. Sterowanie jednostką z każdą chwilą stawało się coraz trudniejsze. Jednak gdy stacja brzegowa poprosiła o podanie dokładnych szczegółów, nie uzyskała już żadnej odpowiedzi. Na ratunek ruszyły norweskie jednostki ratownicze i helikoptery. Gdy dotarły na miejsce katastrofy 50 minut później, na morzu odnaleziono jedynie dwie tratwy ratunkowe i kilka kamizelek

Posłuchaj reportażu Anny Rębas:

 W środę w kościele redemptorystów w Gdyni przy ulicy Portowej odprawiona zostanie msza święta w intencji zaginionych marynarzy. Nabożeństwo rozpocznie się o godz. 18.00. Poprowadzi je opiekun rodzin, duszpasterz ludzi morza „Stella Maris” ojciec Edward Pracz.

Anna Rębas/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj