– Nie chcemy szokować tylko pokazać problem – tłumaczą gdańscy leśnicy, którzy w mediach społecznościowych zamieścili drastyczny film. Widać na nim jak sfora psów zjada zagryzioną sarnę.
Do zdarzenia doszło na terenach między Przetoczynem i Ustarbowem.
– Problemy są właściwie dwa – mówi szef strażników Zbigniew Klawikowski z Nadleśnictwa Gdańsk. – Jeden to, że dzikie sfory bezpańskich psów są coraz większym zagrożeniem dla zwierząt i ludzi. Mamy przykłady na to, że psy nie mają respektu przed ludźmi. Zdarzało się nawet tak, że grupa czterech drwali, a to przecież nie ułomki, była atakowana przez watahę ujadających psów. Mężczyźni nie potrafili odgonić agresywnych zwierzaków i schowali się w samochodzie – dodaje strażnik.
WSZYSTKO PRZEZ PUSZCZANIE PSÓW BEZ SMYCZY
Zaciętość psów jest najbardziej widoczna zimą. Zwierzęta są wygłodniałe, a skutki ich ataków są zauważalne po śladach na śniegu. Zbigniew Kalwikowski szacuje, że nawet do 50 sztuk zwierzyny płowej tygodniowo pada w samym tylko Nadleśnictwie Gdańsk w okresie mrozów i śniegu.
– Drugi problem to właściciele psów, którzy swoich pupili puszczają podczas leśnych spacerów luzem. Tylko pozornie wydaje się wszystkim, że ich psy nie są agresywne. W lesie nawet w najspokojniejszych zwierzakach odzywa się natura myśliwego. Wystarczy, że nasz pupil pogoni sarnę czy jelenia. Spłoszone zwierzę ucieka na oślep przed siebie. Często ginie rozbijając się o drzewo lub wybiegając na drogę pod koła samochodu – dodaje Zbigniew Klawikowski.
Na razie nie ma dobrego sposobu na rozwiązanie problemów związanych z psami w lesie. Dziko bytujące czworonogi nie dają się w łatwy sposób schwytać, a na odstrzał nie ma raczej społecznego przyzwolenia. Poza tym procedury związane z uzyskaniem takiej administracyjnej zgody są dość skomplikowane. – Trudna jest także rozmowa z właścicielami psów, które wyprowadzają do lasu na spacer. Las wydaje im się idealnym miejscem do tego żeby, ich pupile mogli się wybiegać – mówi strażnik.
Włodzimierz Raszkiewicz/mmt