Projekt zakazu handlu w niedzielę. „Nie stać nas na to”, „można zrobić zakupy wcześniej” czy „idiotyczna dyskusja”?

Rząd zarekomendował – choć z „licznymi uwagami” – dalsze prace nad obywatelskim projektem dotyczącym zakazu handlu w niedzielę. O ten pomysł zapytaliśmy słuchaczy Radia Gdańsk.

Zgodnie z obywatelską propozycją, zakaz handlu w niedzielę miałby dotyczyć większości placówek handlowych, z odstępstwami.

Handel mógłby odbywać się jedynie w dwie kolejne niedziele poprzedzające święta Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca. W wigilię Bożego Narodzenia – chyba, że przypada w niedzielę – oraz w Wielką Sobotę „handel oraz wykonywanie innych czynności sprzedażowych” mogłoby się odbywać do godz. 14. Projekt przewiduje też odpowiedzialność karną za złamanie zakazu handlu – chodzi tu o grzywnę, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Na karanie więzieniem za złamanie zakazu rząd się nie zgodził.

My o zdanie zapytaliśmy naszych słuchaczy. Trzeba przyznać, że ich zdania są bardzo podzielone i niewiele jest opinii neutralnych.

„NIE STAĆ NAS NA TO”

Katarzyna nazywa pomysł ostro ograniczaniem swobód obywatelskich. – Nie korzystam z niedzielnego shoppingu, bo mnie zakupy w ogóle nie bawią, większość kupuję przez internet, ale dlaczego ograniczać ludziom możliwości, skoro jest popyt to i jest podaż. Niektórzy nie mają kiedy ich zrobić. A pracujący mają ekstra stawki, więc też mi ich nie szkoda – napisała nasza słuchaczka.

– Polska jest w większości krajem nieprodukcyjnym i nie stać nas na niehandlowe niedziele – dodaje inny słuchacz.

Sandra z Gdyni przyznaje, że nie jest zadowolona z projektu, bo to oznacza dla niej mniejsze zarobki. – Jestem studentką studiów dziennych. Pracuję weekendami w centrum handlowym, aby troszkę zarobić i pomóc rodzicom. Ograniczenie pracy w niedzielę bardzo uszczupli mój budżet.

Dorota zwróciła z kolei uwagę na to, że są ludzie, którzy chętnie pracują w niedzielę. – Łatwiej im poukładać opiekę nad dziećmi w tygodniu z drugim partnerem i mają za to wyższe wynagrodzenie. Tylko pytanie, czy chodzi o to, żeby nie pracować, czy nie kupować w niedzielę. Sama pracuję w weekendy jako nauczyciel akademicki i nie sądzę, żeby dla mnie cokolwiek się zmieniło po wprowadzeniu tego zakazu, a chętnie skorzystałabym z wolnej niedzieli – pisze.

„ZAKUPY MOŻNA ZROBIĆ W TYGODNIU”

– Przepraszam, ale to idiotyczna dyskusja. Człowiek pracuję aby żyć, a nie żyje aby pracować. Ci co muszą to muszą, jak policja służba zdrowia czy transport publiczny. Ale zakupy… Naprawdę można zrobić w ciągu 6 dni tygodnia. Aż dziw, że niemiecka gospodarka ma się dobrze pomimo zamkniętych sklepów w niedzielę. Wszystkim dobrego wiosennego dnia życzę i nie marnowania go na bzdury – stwierdził Grzegorz.

Inny słuchacz pisze, że kiedyś sklepy były zamknięte od 14 w sobotę. – Było super. Brakło cukru, mąki to hyc do sąsiadki ze szklanką. A że i kawa i ciasto przy okazji to… i też dobrze było.

Mariusz z Redy zwrócił uwagę, że „za komuny wszystko zamykali o 18”. – Mięsne otwierali we wtorek i żyliśmy więcej. Spotykaliśmy się. Niedziela była prawdziwym dniem wolnym. Jestem za zakazem handlu sieciówek. Ile krzyku wywołał wolny 6 stycznia… Drobny handel częściowo się odrodzi – uważa.

Sławek nie opowiedział się po żadnej ze stron. – Z jednej strony jestem zwolennikiem zostawienia otwartych centrów handlowych w niedzielę, dlatego że chcę mieć wybór (…). A z drugiej warto pójść do kina lub teatru. Może bilety nie są tanie, ale gdy widzę jak ludzie „lekką ręką” wydają kupę kasy na drogie alkohole w weekend czy choćby następny, większy telewizor do domu i tam nikomu ręką nie zadrży przy płaceniu, to cena biletów wydaje się przystępna.

PAP/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj