Ogromne poruszenie wśród naszych słuchaczy wzbudziła rozmowa o wilkach z przedsiębiorcą rolnym, a prywatnie myśliwym, Jackiem Michałowskim. Z ostrą polemiką wystąpił między innymi Maciej Szewczyk. To biolog, absolwent Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, obecnie kończący projekt doktorski na Uniwersytecie Warszawskim. Od lat jest zaangażowany w monitoring populacji wilków w zachodniej części Polski, w tym na Pomorzu. Dlaczego opinia myśliwego i przedsiębiorcy rolnego tak cię poruszyła?
Byłem naprawdę zdumiony, gdy zobaczyłem artykuł „Wilki coraz bardziej niebezpieczne? Myśliwy: Jest w nich coś dziwnego, że nie boją się człowieka”. (…) Pan Michałowski mówi o stopniu bastardyzmu wśród wilków, czyli zmieszania ich z psami domowymi. Być może o czymś takim rzeczywiście się mówi, ale nie ma to potwierdzenia w faktach. Jak dotąd, w Polsce w środowisku naturalnym miał miejsce tylko jeden znany przypadek hybrydyzacji, czyli krzyżówki wilka z psem. To, jak rozumiem, miał na myśli pan Michałowski mówiąc o „bastardyzmie” – notabene takie słowo nie występuje w żadnym słowniku języka polskiego. Mieszańce te zostały szybko usunięte ze środowiska. Wbrew obiegowym opiniom nie ma żadnych dowodów na to, żeby mieszańce wilków z psami były mniej płochliwe i bardziej agresywne od „czystych genetycznie” wilków.
Czy nie jest prawdą, że wilki zaczynają penetrować okolice wsi i miast?
„Wchodzi do wsi, wchodzi do miasta. Widziałem już wiele zdjęć dużych watah wilczych w miejscach, w których ich nie powinno być” – rzeczywiście, wiele takich zdjęć krąży po internecie. Wiele z nich trafiło nie tylko na lokalne portale, ale i do dużych, „mainstreamowych mediów”. Jak dotąd, wszystkie te zdjęcia okazywały się jednak fałszywkami. Np. zdjęcie 8 wilków, zrobione rzekomo w Gdyni, naprawdę pochodzi z Puszczy Białowieskiej, a słynne nagranie wilczej watahy spod Zielonej Góry w rzeczywistości zostało zarejestrowane w USA.
Populacja wilków rośnie, co cieszy z pewnością biologów, ale czy warto czekać, aż te zwierzęta zaczną atakować ludzi? Wcześniej czy później chyba musi do tego dojść? Tak się przynajmniej wydaje, wszak wilk to drapieżnik.
„Według Michałowskiego należy coś z tym problemem zrobić, zanim dojedzie do nieszczęścia, a ofiarą wilka padnie jakiś grzybiarz” – to kolejny cytat z wypowiedzi Michałowskiego i straszenie nie mające poparcia w faktach. W historii Polski brak choćby jednego udowodnionego przypadku ataku zdrowego wilka na człowieka. Ostatnie, pochodzące sprzed kilkudziesięciu lat ataki, dotyczyły zwierząt zarażonych wścieklizną, chorobą u nas niemal wytępioną, dzięki programowi szczepień.
A co powiesz o wątku, w którym mowa o wilkach zabijających zwierzynę płową?
Wilki, żywiąc się zwierzętami kopytnymi, ograniczają ich populację, co powinno również zmniejszać powodowane przez zwierzynę straty. Naukowcy z Instytutu Badania Ssaków w Białowieży udowodnili również, że obecność wilków pozytywnie wpływa na odnowienia lasu, ograniczając niszczenie młodych drzewek przez jelenie. Rozwój populacji wilka może więc pomóc zmniejszyć ogromne nakłady finansowe na ochronę upraw leśnych, ponoszone corocznie przez Lasy Państwowe.
To ile jest tych wilków w Polsce i ile powinno ich być?
Ponownie zacytuję: „W skali kraju mówi się nawet o 3,5 tys. wilków” – ale kto o tylu mówi? Na pewno nie naukowcy i eksperci. Ostatnie dostępne dane GUS mówią o ok. 1500 wilkach. Oczywiście pochodzą one z ankiet i ich prawdziwość trudno zweryfikować. Obecnie nie ma niestety ogólnopolskiego programu monitoringu i inwentaryzacji populacji wilka. Są jednak dostępne fragmentaryczne dane, np. z inwentaryzacji wilków i rysi na terenie administrowanym przez Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych w Olsztynie i Białymstoku, monitoringu wilków w Polsce Zachodniej prowadzonego przez Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” czy też oceny liczebności wilka i rysia na Podlasiu przeprowadzonej przez m. in. Lasy Państwowe, IBS PAN i WWF. Dane te wskazują, że stwierdzone liczebności są bardzo zbliżone do tych prognozowanych przez tzw. model przydatności siedliskowej – model komputerowy opracowany przez naukowców m. in. z IBS PAN. Model ten przewiduje, że w Polsce może żyć ok. 1700 wilków i prawdopodobnie do takiej liczebności zbliżamy się obecnie. Więcej raczej nie będzie – wilki potrzebują ogromnych terytoriów, na nizinach jedna wilcza rodzina (zwykle 4-8 osobników) zajmuje ok. 300 km2 , to więcej, niż powierzchnia całego Gdańska (262 km2).
Wilki regularnie przemieszczają się po takim terytorium, obejmującym zwykle kilka nadleśnictw/obwodów łowieckich. To sprawia, że te same osobniki mogą być liczone wielokrotnie, więc proste zliczanie danych z ankiet od leśników i myśliwych prowadzi do znacznego przeszacowania liczebności tych drapieżników. Poza tym, wbrew powszechnym twierdzeniom, że „wilk nie ma naturalnego wroga”, ich liczebność może być regulowana przez choroby wirusowe, bakteryjne i pasożytnicze – np. ostatnio mieliśmy do czynienia z licznymi przypadkami śmierci wilków zakażonych świerzbowcem. Wszystko to pokazuje, że natura znakomicie reguluje się sama, a osiągnięcie przez polską populację wilka podanej w artykule liczebności można włożyć między bajki.