Policja potwierdza, że to mogło być podpalenie – pożar na gdyńskim Pekinie budzi wiele wątpliwości. W czwartek wieczorem spłonął tam pustostan. Według sąsiednich mieszkańców, to kolejna odsłona walki o ten prywatny teren, na którym nielegalnie zamieszkuje nawet kilkaset osób. Właściciele terenu odpierają zarzuty i mówią wprost: Nie mamy z tym nic wspólnego.
Mieszkańcy Pekinu podejrzewają, że ktoś podpalił opuszczony budynek. Ich zdaniem, to początek usuwania mieszkańców z tego spornego terenu.
WŁAŚCICIELE TERENÓW ODPIERAJĄ ZARZUTY
Arkadiusz Związek, przedstawiciel właścicieli terenu, twierdzi, że z podpaleniem nie ma nic wspólnego. Zadaje też pytanie, po co miałby podpalać budynek, w którym od lat i tak nikt nie mieszka i który w ostatnich latach płonął już kilkukrotnie?
Jego zdaniem, zrobili to sami mieszkańcy ulicy Orlicz-Dreszera, którzy chcą przypomnieć o swojej złej sytuacji.
Ponadto, ci sami mieszkańcy oskarżali go też o to, że w czwartek wspólnie z pomocnikami częściowo zniszczył budynek zamieszkiwany przez chorą kobietę z trojgiem dzieci. Również to – jak zapewnia Arkadiusz Związek – nie ma nic wspólnego z prawdą. Jak stwierdził, prace rozbiórkowe prowadzone są tylko w tych budynkach, które są opuszczane przez mieszkańców, by nie wprowadziły się do nich kolejne osoby.
PEŁNOMOCNIK WŁAŚCICIELI GRUNTU?
Według mieszkańców, w czwartek około 14:00 na Pekinie pojawił się mężczyzna, który przedstawił się jako pełnomocnik właścicieli gruntu. Miał zapowiedzieć zburzenie budynku, w którym mieszka chora kobieta z trojgiem dzieci. Jego pomocnicy mieli przystąpić nawet do prac i zniszczyć dach, szyby i część ścian, a potem – według sąsiadów – podpalić inny budynek.
KOLEJNY POŻAR OKOŁO 19:00
Ten pożar udało się szybko ugasić, bo w pobliżu była straż pożarna. Kolejny pożar wybuchł kilka godzin później, około 19. W tym przypadku ogień całkowicie strawił pustostan. Policja potwierdza, że podejrzewa podpalenie i w tym kierunku będzie prowadziła śledztwo.