8 maja 1945 roku zakończyła się II wojna światowa – najbardziej tragiczny konflikt zbrojny w historii ludzkości. W Gdańsku, w mieście, w którym miał on swój początek, uczczono 72. rocznicę jego zakończenia. – Każda rocznica zakończenia II wojny światowej jest dla mnie wydarzeniem szczególnym – mówił jeden z kombatantów Stanisław Skrzypski.
W samo południe przed pomnikiem „Tym co za polskość Gdańska” orkiestra Straży Granicznej odegrała „Mazurka Dąbrowskiego” rozpoczynając uroczystości rocznicowe. Po odśpiewaniu hymnu narodowego głos zabrał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który II wojnę światową nazwał najbardziej tragiczną w historii ludzkości. – Największą jej ofiarą nie był żołnierz, choć ich zginęło bardzo wielu. Największą ofiarą była ludność cywilna. To była pierwsza wojna, gdzie ludność stała się podstawowym obiektem agresji najeźdźców: hitlerowskiego i sowieckiego. Ludność była eksterminowana – mówił prezydent Gdańska. – Po raz pierwszy w historii konkretny naród, naród żydowski, stał się przedmiotem zaplanowanej, systematycznej wykonywanej likwidacji w całej Europie. Ale nie tylko: inne narody, w tym polski, też w planach hitlerowskich Niemiec w dłuższej perspektywie miały stać się narodem niewolników.
Paweł Adamowicz mówił również zagrożeniach, które jego zdaniem mogą nieść ze sobą takie postawy jak nacjonalizm i ksenofobia. Podkreślił również znaczenie Gdańska w historii II wojny światowej. – Kiedy spotykamy się tutaj, w miejscu, w którym rozpoczęła się najtragiczniejsza z wojen, na Westerplatte, na Poczcie Polskiej, my, gdańszczanie, mamy szczególną misję aby mówić o II wojnie światowej. O przyczynach, które do niej doprowadziły, jej przebiegu, ale też o skutkach i efektach, takich jak podział Europy na dwa obozy: demokracji, wolności i obóz zniewolony.
Po przemówieniu prezydenta przed pomnikiem odmówiono modlitwy. Katolicką odmówił ks. kmdr Marian Próchniak, kapelan Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, prawosławną ks. Dariusz Jóźwiak z parafii św. Mikołaja w Gdańsku oraz żydowską Jakub Skrzypczak z gdańskiej Gminy Żydowskiej Wyznaniowej. Następnie orkiestra Straży Granicznej odegrała pieść Pierwszej Brygady, a na koniec delegacje złożyły wieńce i wiązanki kwiatów. Przy pomniku stało kilkanaście pocztów sztandarowych. W uroczystości uczestniczyli również harcerze i młodzież z gdańskich szkół.
W 72. rocznicę zakończenia II wojny światowej swoich poległych kolegów uczcili kombatanci, którzy walczyli na wojnie i dobrze ją pamiętają. Jednym z nich był Mirosław Czyczyro, którego koniec wojny zastał w Niemczech. – 8 maja 1945 roku byłem kapralem 100 km za Berlinem na styku z armiami zachodnimi – wspominał obecny na uroczystości Mirosław Czyczyro. – Wieczorem, pogoda była piękna, było cieplej niż dzisiaj, rozległa się strzelanina. Myśleliśmy, że może grasuje tu oddział niemiecki. Zanim ustalono drogą przewodową, nie tak jak dzisiaj przez komórki, wiedzieliśmy, że to koniec wojny. Zaczęliśmy wszyscy strzelać, ja też strzelałem, na wiwat z karabinu. Prowadzono jeńców, ktoś krzyknął „Wszyscy Niemcy zdejmują czapki przed zwycięzcami Polakami!” – mówił ze śmiechem kombatant.
Inny z obecnych kombatantów o końcu wojny dowiedział się przebywając w Bydgoszczy. – Pochodzę z ziemi lidzkiej (dawne województwo nowogródzkie). Tam byłem w Armii Krajowej. Do Gdańska przyjechałem w 1946 roku – wspominał Ryszard Kozubowski, prezes gdańskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. 8 maja 1945 roku gdy kończyła się wojna był w pociągu w Bydgoszczy. – Jechaliśmy z Lida (k. Wilna) pociągiem towarowym, który dojechał na szerokich torach pod Toruń aż do Jabłonowa i tam podstawiono nam do przesiadki pociąg osobowy, a w wagonie towarowym mieliśmy pianino. Podstawili nam pociąg z powybijanymi szybami, w którym każdy przedział miał wyjście zewnętrzne. Dostaliśmy miejsce w wagonie pocztowo-bagażowym, żeby to pianino mogło się tam zmieścić. W Toruniu okazało się, że rozdzielono pociąg. Część rodziny wagonem bagażowym odjechała w innym kierunku. Musieliśmy dobijać się u komendanta stacji w Toruniu, żeby puścił nas w pogoń za tamtym pociągiem. Dojechaliśmy do Bydgoszczy, a tam stał zagubiony wagon.
SZCZEGÓLNA ROCZNICA
Dla Stanisława Skrzypskiego ze Związku Inwalidów Wojennych RP takie uroczystości to obowiązek obywatelski i patriotyczny. Przy okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej wspominał również wyzwolenie Gdańska. – W tym szturmie na Gdańsk zginęły setki żołnierzy. To wydarzenie bez precedensu. My, którzy byliśmy uczestnikami tej wojny doskonale wiemy co to jest wojna i pamiętamy radość po 8 maja – mówił Stanisław Skrzypski. – Mam wielu kolegów, którzy stracili to co najdroższe, swoje życie. Oni leżą na cmentarzach, o czym wspominał niedawno prezydent Rzeczpospolitej, który był na cmentarzu, którzy zginęli przy forsowaniu Odr w rejonie Siekierek. Te słowa mocno odbiły się w środowisku inwalidów wojennych. Każda rocznica zakończenia II wojny światowej jest dla mnie wydarzeniem szczególnym. Bardzo często zapominamy o tym, że w wyzwalaniu Gdańska brała udział brygada im. Bohaterów Westerplatte. To ci żołnierze zawiesili sztandar na Dworze Artusa w Gdańsku. Dobrze, że pamiętają o tym młodzież i gospodarze miasta.
„PO PROSTU PATRIOTYZM”
– Tego typu uroczystości, w którym my oficerowie rezerwy bierzemy udział, mają dla nas jeden cel – mówił major Edmund Popieliński. – Pomóc rodzinie, szkole w wychowaniu obywatelskim i zaszczepieniu patriotyzmu młodzieży, dzieciom, żeby wiedzieli jak się zachować kiedy grają „Mazurka Dąbrowskiego”. Po prostu patriotyzm! Dwudziestolecie międzywojenne było krótkim okresem, a jakich patriotów – którzy walczyli i pod Monte Cassino i pod Lenino – wychowało państwo. Ci młodzi ludzie ginęli. My się staramy iść w tym kierunku. Patriotyzm to szlachetna cecha człowieka. Pomijamy tu wszystkie podziały partyjne. Nieraz jest mi bardzo przyjemnie gdy jestem w mundurze, jadę autobusem i podchodzi do mnie młody człowiek i pyta z jaką organizacją byłem związany – mówił z uśmiechem major Popieliński.