Diabelstwo, wróg człowieka, nieprzyjemność w czystej postaci. Musicie nam uwierzyć, nie chcecie odczuć na własnej skórze skumulowanego ataku jętek, bo odpędzić się od nich w zasadzie nie można.
Pętla Żuławska przywitała nas w sposób cudowny. Wspaniała pogoda, przygotowane na przyjęcie gości porty, nawet Zalew Wiślany był gładki jak szkło, co zdarza się rzadko. Ale od Kątów Rybackich prześladuje nas plaga jętek. Wyjaśniam: jętka to stworzenie, które wykluwa się rano, lata sobie, składa jaja, a wieczorem umiera. Czyli przez całe swoje życie tylko się rozmnaża. I denerwuje ludzi.
CHMARA NIEPRZYJACIÓŁ
Zaczęło się w Kątach Rybackich. Już wpływając do portu zauważyliśmy chmary tego robactwa (przepraszam za określenia, ale nikt z naszej załogi nie zamierza im pobłażać). Nie spodziewaliśmy się jednak, że w ciągu kilkunastu minut zaczną okupować całą naszą łódkę. Z nas błyskawicznie robiąc niewolników, którzy służą tylko do przenoszenia ich w kolejne miejsca. Marek Kubacki, Zbyszek Brac i Arek Chomicki zostali ulubionymi niewolnikami. Na głowie każdy z nich miał około 10 jętek, na plecach około 40. A z racji pogody nikt nie chciał płynąć w długich rękawach.
POTRZEBNY BOHATER
Pętla Żuławska jest naprawdę świetna. Ale mimo wszystko trzeba tutaj wykazywać się (przynajmniej w jakimś stopniu – taką teorię sobie wyrobiliśmy) bohaterstwem. I to zrobił Sylwek Pięta, który po pierwsze przemył całą łódź wodą pod wysokim ciśnieniem, co skutecznie przegoniło 80 proc. niechcianych gości, a następnie wypsikał kabinę środkiem owadobójczym. Trup ścielił się gęsto, było dużo sprzątania, co jednak wywołało zmęczone uśmiechy na naszych twarzach. Przynajmniej na chwilę.
Myśląc, że mamy spokój – bo przecież czemu miałyby nas owady dorwać na środku Zalewu Wiślanego – bardzo się pomyliliśmy. Są wszędzie, nie tylko w pobliżu krzaków. Z kolei w Krynicy Morskiej zastanawialiśmy się, jaki silnik pracuje w pobliżu – to też były jętki, które opanowały drzewo. Nieustanne bzyczenie. Przerażające bzyczenie.
PROSTE WNIOSKI
Wniosek jest bardzo prosty. Na kilkudniową podróż łodzią można zapomnieć nawet ręcznika. Ale bez dobrych środków owadobójczych naprawdę nie warto ruszać. Pocieszające jest jednak to, że tak uciążliwe są podobno tylko przez kilka dni, więc to my staliśmy się ich ofiarami. A Wy będziecie mieli spokój.
Autor co prawda uważa się za doświadczonego bojownika z jętkami, ale wciąż nie znalazł na nie skutecznego sposobu. Powodzenia.
mili