Śluzowanie to część rejsu, której praktycznie nie da się uniknąć pływając Pętlą Żuławską. W końcu jakoś trzeba przedostać się w inną część rzeki, w której jest znacznie więcej wody. To jednak, jak przekonała się ekipa Radia Gdańsk, wcale nie musi być takie proste.
Przede wszystkim – czym jest śluza. To miejsce, które rozdziela dwie części rzeki z innymi poziomami wody. Męska ekipa musiała przebrnąć przez śluzę w Michałowie (na Nogacie). Różnica poziomów do wyrównania to niecałe 3 metry. Poradziliśmy sobie, ale nie idealnie. Was spróbujemy przestrzec przed naszymi błędami.
ODCZEKAĆ I SPOKOJNIE WPŁYNĄĆ
Przed każdą śluzą znajduje się miejsce, w którym można zacumować. Ważne, żeby spokojnie poczekać na śluzowego, który otworzy wrota. Przede wszystkim trzeba mieć w pamięci, że on zwykle otwiera tylko jedno skrzydło, więc trzeba przygotować się na przepłynięcie wąskim przejściem (około 4,5 metra szerokości).
To nie wszystko. Jeszcze przed wpłynięciem warto chwilę odczekać, żeby „woda wewnątrz się uspokoiła”. Otwarcie tak dużych wrót grozi choćby nagłym silnym podmuchem wiatru, który może to zadanie utrudnić. W ten sposób, gdy my wpłynęliśmy, łódź zaczęła się obracać. Efekt? Wpłynęliśmy przodem, wypłynęliśmy tyłem. Śluzowy z podziwem (tak to przynajmniej nazwijmy) mówił, że pierwszy raz widział takie akrobacje.
NIBY CUMOWANIE, ALE NIE DO KOŃCA
Wewnątrz śluzy są pachołki (mogą być pourywane, wtedy wystarczy przełożyć linę np. przez drabinkę – na najwyższy dostępny szczebel), na które trzeba zarzucić linę cumowniczą. Ale tu jest bardzo ważna rzecz – tylko zarzucić! Jedna część na pokładzie, druga również i tę końcówkę mocno trzymamy. Inaczej łódź może nawet zawisnąć na linie. Gdy śluzowy odkręca zawór, do środka powoli wlewa się woda z tej wyższej części rzeki, a my płyniemy kilka metrów w górę. Wtedy łódź, tym bardziej tak spora jak houseboat, nie utrzymuje się w miejscu.
Bardzo ważne jest również, by podczas całego procesu chronić burtę. Od tego są choćby obijacze przywiązane po bokach łodzi, którymi wystarczy manipulować tak, by blokowały kontakt burty ze ścianami śluzy. W najbardziej nagłych momentach trzeba przygotować się do odpychania rękami. Później, gdy otworzą się drugie wrota, po prostu wystarczy wypłynąć.
Jeśli ktoś po tym tekście stwierdzi, że śluzowanie może być przerażające – natychmiast uspokajamy. Na dobrą sprawę mogą to zrobić 2-3 osoby i rzadko się zdarzają jakiekolwiek problemy. To, że nas obróciło? To się raczej nie zdarza, sam śluzowy zaznaczył, że pierwszy raz coś takiego widział. I mogą to spokojnie zrobić amatorzy – w końcu my też jesteśmy amatorami.
Ostatnia porada – warto mieć przy sobie drobne pieniądze. Śluzowy spuszcza na lince puszkę, do której trzeba wrzucić opłatę. To trochę ponad 7 złotych.
mili