Udało się! Dotarłyśmy do początku Nogatu, czyli do głównego nurtu Wisły i z racji tego, że jesteśmy sprytne nie dostałyśmy „na gacie”. Gdybyśmy dotarły tutaj od strony królowej polskich rzek, chrzest bojowy mógłby nas nie ominąć.
W tym właśnie miejscu skręcali flisacy spławiający drewno do Elbląga. Żeby nigdy nie zapomnieli o tym ważnym manewrze, wszyscy nowicjusze dostawali lanie w tyłek – czyli „na gacie”. Stąd powstała nazwa rzeki którą płynęłyśmy przez ostatnie dwa dni – Nogat.
WROTA JAK Z „WŁADCY PIERŚCIENI”
To miejsce nazywa się węzłem wodnym, bo skupiają się tutaj różne drogi wodne i zlokalizowane są budowle hydrotechniczne. Najbardziej znana jest śluza, oprócz niej znajdują się tutaj także potężne wrota przeciwpowodziowe, jazy oraz Wielki Upust (złożony z jazu i śluzy) odprowadzający wody Liwy do Nogatu. Jaz to budowla przecinająca rzekę w poprzek, dzięki temu utrzymuje się stały poziom wody umożliwiający żeglugę i chroniący przed powodzią. Śluza pełni podobne funkcje, ale z racji tego, że posiada wrota, umożliwia przepłynięcie łódek na drugą stronę. Cały kompleks jest monumentalny. Jak stwierdziła nasza pani kapitan – wygląda jak budowla z „Władcy Pierścieni”.
OCZKO W GŁOWIE ELBLĄŻAN
Miejsce, w którym Wisła odgałeziała się i płynęła do Elbląga budziło sporo emocji. Pomiędzy Elblągiem i Gdańskiem trwał nieustanny konflikt o to, ile towarów ma spływać do obu miast. Ujście Wisły było stale zamulone, a to oznaczało mniej kupców i towarów w Elblągu, a co za tym idzie – mniej pieniędzy. Dlatego Elblążanie inwestowali w każde możliwe rozwiązanie, by utrzymać drożność Nogatu.
Fot. Radio Gdańsk/Hanna Berenthal, Pani Krystyna, śluzowa w Szonowie
ZAWÓD – ŚLUZOWA
Zanim jednak dotarłyśmy do tego niezwykłego miejsca, pomogła nam się przeprawić przez śluzę w Szonowie… pani Krystyna. Jest śluzową od kilkudziesięciu lat. – To bardzo ciężka praca fizyczna – podkreśla pani Krystyna – kiedyś obliczyłam, że trzeba wykonać około 150 obrotów korbą, żeby otworzyć wrota śluzy – dodaje. Pani Krystyna mieszka przy śluzie ze swoim mężem, który również jest śluzowym. Pełnią dyżury na zmianę. Zagadnięta o powód, dla którego zdecydowali się na wybór tego nietypowego zawodu, pani Krystyna ze śmiechem odpowiada – to przez męża, namówił mnie, bo chciał mieć blisko na ryby.
Warto podkreślić, że na wszystkich, którzy zdecydują się przybyć do Białej Góry czekają kajaki, rowery i piękne trasy z widokiem na Wisłę.
Hanna Berenthal