Jest śledztwo w sprawie fałszywego alarmu bombowego w pociągu w Sopocie. W piątek sparaliżowało ruch kolejowy na Pomorzu. Nikogo na razie w tej sprawie nie zatrzymano. Policja zabezpieczyła jednak mnóstwo śladów należących do sprawcy.
Sprawcy grozi 8 lat więzienia, ale sąd dodatkowo może obciążyć kosztami akcji strażaków, policjantów i innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Z pozwem cywilnym o odszkodowanie może wystąpić także spółka Intercity, której dotyczył fałszywy alarm.
PASAŻEROWIE RÓWNIEŻ MOGĄ ŻĄDAĆ REKOMPENSATY
To jednak nie wszystko, bo zadośćuczynienia od sprawcy będzie mógł domagać się także każdy pasażer feralnego pociągu. Koszty mogą być liczone w setkach tysięcy złotych. Sopocka prokuratura i policja zapewniają, że robią wszystko, aby złapać inicjatora głupiego żartu. – Zabezpieczono ślady biologiczne, trwa ustalanie i przesłuchiwanie pasażerów pociągu- powiedziała szefowa sopockiej prokuratury Magda Gabriel- Węglowska.
ŻART O BOMBIE
W piątek po południu ktoś otworzył skrzynkę z urządzeniami nadawczymi w jednym z wagonów pociągu relacji Olsztyn- Szczecin. Przez głośniki ogłosił, że w składzie jest bomba. Pociąg ewakuowano w Sopocie, na dwie godziny zamknięto dworzec. Do wieczora wiele pociągów na Pomorzu było opóźnionych.
W Polsce były już przypadki skazania za fałszywe alarmy bombowe. Strażak ochotnik z Milicza trafił na 10 miesięcy do więzienia, bo przez jego głupi żar ewakuowano szpital.
Grzegorz Armatowski/hb