Do 15 listopada sąd odroczył proces prezydenta Gdańska. Paweł Adamowicz odpowiada za złożenie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych w latach 2010-2012. Nie ujawnił w nich wszystkich posiadanych mieszkań i oszczędności, mimo że miał taki obowiązek. Chodzi o dwa mieszkania i oszczędności, zależnie od lat, od kwoty 50 do nawet 300 tys. zł. Prezydent podczas śledztwa tłumaczył, że te pieniądze pochodził z darowizn od jego rodziny i były przeznaczone dla dzieci. – Przyznaję się, że w oświadczeniach nie umieszczałem wszystkich składników majątkowych – powiedział w sądzie prezydent Gdańska. Zaznaczył jednak, że nie będzie odpowiadał na pytania swojego obrońcy ani prokuratora.
Jak tłumaczy prokurator Piotr Baczyński z Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Poznaniu, źródło pochodzenia niewykazanych w oświadczeniach pieniędzy nie jest znane. – W tym zakresie było prowadzone postępowanie skarbowe. Między innymi tego dotyczył mój wniosek dowodowy – o dowód z tych akt postępowań skarbowych, dotyczących tych darowizn, a także było prowadzone postępowanie karne skarbowe, z tego, co mi wiadomo, postawiono zarzuty państwu Adamowiczom. Dotyczyło ono kwoty ok. 326 tys. zł – mówił prokurator.
To początek procesu, choć sprawa była już w sądzie. Wcześniej rozpatrywano wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Tak było w marcu. Wówczas Paweł Adamowicz miał zapłacić 40 tys. zł na cel społeczny, a postępowanie zostało warunkowo umorzone na okres dwóch lat próby. Prokuratura złożyła jednak zażalenie na tę decyzję. Sąd okręgowy nakazał ponownie rozpatrzyć sprawę. Na pierwszą, piątkową rozprawę zaplanowano tylko przesłuchanie oskarżonego.
Przez to, że prezydent Gdańska wyjaśnień nie składał, rozprawę zakończono, a proces odroczono do 15 listopada. Wówczas przesłuchani zostaną pierwsi świadkowie. Za złożenie oświadczeń majątkowych zawierających niepełne dane, Pawłowi Adamowiczowi grożą trzy lata więzienia.