Znaki ostrzegają przed wpadnięciem do kanału portowego. Zamontowano je po wypadku z udziałem 3,5-miesięcznej dziewczynki. Władze Ustki przyznają, że falochron w Ustce nie jest najbezpieczniejszym miejscem dla mieszkańców i turystów. Nikt w kurorcie nie wyobraża sobie jednak, aby został wyłączony z użytkowania.
APEL BURMISTRZA
– Ja bym nie chciał i myślę, że mieszkańcy i turyści nie chcieliby, aby ta niewątpliwa atrakcja, którą są falochrony, została wyłączona z ruchu pieszego. Dlatego ja do państwa mam ogromną prośbę i apel. Zachowajmy zdrowy rozsądek, zwłaszcza przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych, przy sztormowej pogodzie. Nie wolno na falochron wchodzić – apelował Jacek Graczyk, burmistrz Ustki.
Przed wypadkiem z udziałem 3,5-miesięcznej Oliwii na falochronie w Ustce znajdowała się informacja, aby nie korzystać z tego obiektu w czasie złej pogody. Teraz znaki zainstalowano co kilkanaście metrów, aby oddziaływały na wyobraźnię mieszkańców oraz turystów.
ZDROWY ROZSĄDEK
Osoby, które w piątek spacerowały po usteckim falochronie podkreślały w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk, że żadne znaki i ostrzeżenia nie zastąpią zdrowego rozsądku.
– Myślę, że ta sytuacja, która się wydarzyła, dała ludziom do myślenia. Odkąd naszej córce opowiadaliśmy tę historię, to ona sama boi się zbliżyć do wody, także jest też dużo bardziej ostrożna. Wiadomo, że zdrowy rozsądek jest zawsze bardzo potrzebny – mówił jeden ze spacerowiczów.
– Ludzie zerkną na te znaki i po chwili i tak zapomną. No okej, jest znak ostrzegawczy, ale później chwila nieuwagi i wiadomo – dodała krótko młoda dziewczyna.
NA BARIERKI TRZEBA POCZEKAĆ
W kanale portowym nie będą zamontowane teraz żadne dodatkowe zabezpieczenia, np. barierki. Będzie to możliwe dopiero po zakończeniu przebudowy falochronu, do której przygotowuje się Urząd Morski w Słupsku.
Paweł Drożdż/mar