Wojewoda przekazał sprzęt strażakom z Sulęczyna. „Wtedy obiecałem, że pomogę i słowa dotrzymałem”

Radiotelefony, specjalistyczne ubrania i buty – strażacy ochotnicy z Sulęczyna mają nowy sprzęt. Dużą część stracili podczas sierpniowej nawałnicy. Nowe wyposażenie kupili za pieniądze od wojewody pomorskiego. W sobotę Dariusz Drelich przekazał przedmioty strażakom.

Jak mówi komendant OSP w Sulęczynie Andrzej Roda, sprzęt jest im ogromnie potrzebny. – Tuż po nawałnicy u nas w gminie pracowało ponad 20 jednostek. Strażacy mieli ogrom obowiązków. Pracowali non stop. Poza wyżywieniem, musieliśmy organizować łańcuchy do pił czy paliwo. Dużo sprzętu się zniszczyło. Dostaliśmy od komendanta głównego straży pożarnej 10 tysięcy złotych, od wojewody 25 tysięcy, 40 tysięcy od wójta, a pani starosta zapewniła pieniądze paliwo oraz remonty. Część paliwa dostaliśmy także od Lotosu i właściciela naszej lokalnej stacji. Ta pomoc z zewnątrz była ogromna – mówi Andrzej Roda.

– Za pieniądze od wojewody kupiliśmy ubrania, buty, kominiarki i radiotelefony, które są niezbędne podczas akcji ratowniczych. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni, bo bardzo dużo sprzętu podczas akcji się zniszczyło – dodaje strażak Tomasz Hinca.

WTEDY OBIECAŁEM, ŻE POMOGĘ I SŁOWA DOTRZYMAŁEM

– Byłem w gminie Sulęczyno kilka dni po nawałnicy. Wtedy obiecałem, że pomogę i słowa dotrzymałem. Ten sprzęt to uzupełnienie braków, choć wiem, że to kropla w morzu potrzeb. Będziemy starali się sukcesywnie pomagać strażakom na całym Pomorzu, by mieli także coraz lepsze wyposażenie. Jestem w kontakcie z komendantem wojewódzkim straży pożarnej. Wiem, że OSP w gminie Lipusz potrzebuje wozu strażackiego i staramy się zorganizować środki – mówi wojewoda pomorski Dariusz Drelich.

SAMI NIE DAMY RADY

Gmina Sulęczyno wciąż walczy z usuwaniem skutków sierpniowej nawałnicy. – Zniszczonych jest trzy tysiące hektarów lasów – 2 tysiące państwowych i tysiąc prywatnych. Naprawy wymagają, drogi, hala sportowa i budynki prywatne. Dzięki wsparciu wielu samorządów z Pomorza i całej Polski pomału możemy najpotrzebniejsze naprawy przeprowadzać. Ale na pewno. Zniszczenia w gminie są ogromne. Straty w drogach wyliczono na milion 800 tysięcy złotych, a w mieniu na 600 tysięcy. Odbudowa potrwa kilka lat.

Drewno trzeba zebrać w ciągu kilku miesięcy. Bo jak na wiosnę zrobi się ciepło, to drewno się zaparzy i będzie nadawało się jedynie na opał. Ubolewamy, że cena drewna spadła. Natomiast wywindowana została robocizna oraz ceny materiałów budowlanych, które wzrosły o 25-30 procent. Brakuje też rąk do pracy. Myślimy też o przyszłości. Jak drewno zostanie usunięte, to w wielu miejscach będzie pustynny krajobraz, to już nie będzie dawne Sulęczyno. A przecież żyjemy z turystyki. Na dodatek z tej przyczyny odejdzie nam opodatkowanie. Mniej więcej za pięć lat w budżecie gminy będzie mniej o około dwa miliony złotych. To jest dla nas ogromny ciężar – mówi wójt gminy Sulęczyno Bernard Grucza.

Joanna Stankiewicz/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj