Cheerleaders Gdynia lecą podbijać Stany Zjednoczone. Po raz kolejny wystąpią na parkiecie Capital One Arena w Waszyngtonie, a to wszystko dzięki zaproszeniu Marcina Gortata. Zatańczą w nocy z soboty na niedzielę podczas meczu Washington Wizards z Brooklyn Nets o 1:00 polskiego czasu. – Do Marcina Gortata lecimy na Polish Heritage Night czwarty raz. Wydaje mi się, że to już jakiś element zaufania. Marcin po raz kolejny nas tam zaprasza i jest to dla nas ogromne wyróżnienie, bo jesteśmy jedynym zespołem z Polski, który w tym roku tam leci. Pierwszy raz byłyśmy 6 lat temu w Phoenix, gdy Marcin jeszcze grał w Suns. Później byłyśmy dwa razy w Waszyngtonie i teraz jedziemy po raz trzeci – mówi Patrycja Motyl, która jest w zespole od 8 lat.
Fot. Cheerleaders Gdynia/Mariusz Mazurczak
ŻYCIEM RZĄDZI PRZYPADEK
To, że akurat dziewczyny z Cheerleaders Gdynia zostały zaproszone na pierwszą „polską noc” NBA było spowodowane tym, że znalazły się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.
– Z tego co pamiętam, spotkałyśmy się z Marcinem na jakimś evencie koszykarskim i spodobało mu się to, co robimy. On pierwszy raz organizował taką polską noc w Phoenix. Nasza pani manager nawiązała kontakt z managerem Gortata i tak się to szczęśliwie powiązało, że dostałyśmy takie oficjalne zaproszenie od niego, by przylecieć i zatańczyć – wspomina Patrycja. – Gdy jechałyśmy pierwszy raz, towarzyszyły nam ogromne emocje, nie wiedziałyśmy, czego się spodziewać. Wyjście na sam parkiet, gdzie grają światowej klasy koszykarze, było ogromnym doświadczeniem – dodaje.
Z PHOENIX DO WASZYNGTONU
Na przestrzeni lat Marcin Gortat z Phoenix Suns przeniósł się do Washington Wizards. Nie zapomniał jednak o dziewczynach z Gdyni i pojawiła się szansa, by Pomorzanki zatańczyły na drugiej, słynnej hali koszykarskiej.
– Rok czy dwa lata temu Marcin zaprosił nas na halę zespołu Wizards i oprowadził nas. Miałyśmy okazję z nim porozmawiać, zobaczyć jak to wygląda od kuchni, jak, gdzie i ile zawodnicy trenują. Marcin jest bardzo sympatyczny. Gdy spotyka się z Polonią, uśmiech mu z twarzy nie schodzi. Podczas zwiedzania najbardziej utkwiła mi w pamięci szatnia zawodników. Jest naprawdę ogromna i wygląda jak garderoba. Każdy ma oczywiście swoją szafkę, na środku jest wielki dywan z nazwą zespołu, mają tam ogromny telewizor – wymienia cheerleaderka.
INNY KONTYNENT – TA SAMA PASJA
Trzeba pamiętać, że każda drużyna ma też swoje oddane cheerleaderki. Obecność Polek na halach Suns czy Wizards była dla tancerek zza oceanu ciekawym wydarzeniem.
– W zeszłym roku wymieniłyśmy się prezentami z cheerleaderkami z Wizards i dostałyśmy od nich fajne gadżety, związane z drużyną. 6 lat temu, jak byłyśmy w Phoenix, udało nam się zorganizować wspólny trening z cheerleaderkami Suns. Podpatrzyłyśmy jak trenują i później zaprosiły nas do nauki krótkiej choreografii. To było fajne doświadczenie. Nasze style tańczenia się różnią. One stawiają na taniec, a u nas jest to połączenie elementów gimnastycznych, przyborów gimnastycznych i tańca. One tego nie mają, dlatego staramy się zawsze pokazać coś, czego one nie pokazują – tłumaczy Patrycja.
WIELKIE PRZYGOTOWANIA
Wyjazd do Stanów Zjednoczonych wiąże się z wieloma przygotowaniami i przede wszystkim ciężkim treningiem. Dziewczyny z Gdyni ćwiczą 3-4 razy w tygodniu, a przed ważnymi występami codziennie po nawet 2 godziny. Chodzą też na siłownię, bo ich ciała muszą dobrze wyglądać, gdy prezentują je na parkiecie. Także stroje i choreografie są specjalnie dobierane.
– Staramy się jak najbardziej pokazać polskość za oceanem. Staramy się, by nasze stroje były w barwach narodowych. Mamy też w tym roku układ z wachlarzami, które są biało-czerwone. Chcemy pokazać, że jesteśmy z Polski i że jesteśmy z tego dumne. Zawsze chcemy, lecąc za ocean, mieć coś specjalnego. Stroje szyjemy z naszą krawcową. Nasza pani manager ma wyczucie stylu i dobry gust, zawsze stara się coś zaproponować, byśmy mogły zaprezentować się jak najlepiej – opowiada Patrycja. – Mamy przygotowane specjalne choreografie do polskiej muzyki. W tym roku są to utwory Margaret czy Sound and Grace – dodaje.
Fot. Cheerleaders Gdynia/Mariusz Mazurczak
DRESZCZYK GROZY
Ten rodzaj aktywności niesie za sobą czasem przykre konsekwencje, które są szczególnie trudne przed ważnymi wydarzeniami.
– Tydzień temu jedna z naszych cheerleaderek podczas meczu Asseco Gdynia uszkodziła sobie kolano. Zostało półtora tygodnia do wyjazdu, a tutaj pęknięta łękotka. Na szczęście mamy bardzo profesjonalny sztab lekarski, więc od razu interweniowali lekarz i masażysta drużyny. Pomogli koleżance stanąć na nogi. Jeszcze troszeczkę ją boli, ale wydaje mi się, że do soboty będzie dobrze. Dostała specjalny zastrzyk i pojedzie – kończy cheerleaderka.
Dziewczyny z Gdyni wystąpią w sobotę o 19:00 czasu amerykańskiego w hali Washington Wizards. Relację na żywo będzie można oglądać w nocy z soboty na niedzielę o 1:00 polskiego czasu.
mk