Osunął się duży fragment klifowego wybrzeża w Gdyni Orłowie. Jak informują strażacy, tuż po 13:00 w czwartek, zsunęła się około 40-metrowa część. AKTUALIZACJA 16:30
Akcja strażaków przy klifie w Orłowie dobiegła końca – grupa poszukiwawcza z psami opuściła już miejsce zdarzenia. Sprawdzanie miejsca już się zakończyło. Pod zwałami ziemi wyszkolone do tego celu psy nie natrafiły na ślad ludzi.
Wysokość osuwiska ma od dwóch do czterech metrów, wystąpiło na odcinku około 40 metrów wzdłuż plaży. Według strażaków, w dół runęło około tysiąca ton piasku. Część zwaliska wpadła do wody.
Na miejscu, poza specjalistyczną grupą z Gdańska, pracowało siedem zastępów straży pożarnej.
POPULARNE WŚRÓD TURYSTÓW
Osunięty fragment znajduje się na terenie rezerwatu przyrody Kępa Redłowska. To niezwykle popularne miejsce wśród turystów, przyjeżdżających do Gdyni i obowiązkowy punkt programu spaceru po Orłowie. Często jest wybierane przez fotografów, wykonujących tam sesje zdjęciowe, ale także uwieczniających krajobrazy. Widok na zatokę, nawet gdy niebo jest przymglone, jest piękny i inspiruje malarzy oraz autorów książek.
PISANE PROZĄ
Na temat tego miejsca powstała na przykład monografia „Orłowo. Perła Gdyni. Dzieje, krajobraz, architektura” opracowana przez Sławomira Kitowskiego wspólnie z Marią Jolantą Sołtysik. Klif w Orłowie pojawia się także w twórczości prof. Stefana Chwina.
– Klif Orłowski to bardzo ważne miejsce w moim życiu i w życiu całej grupy młodych artystów, którzy wówczas właśnie w szkole orłowskiej mieli za sobą swoje pierwsze kroki artystyczne – mówił w Radiu Gdańsk.
„PÓKI ISTNIEJE”
– To jest taka oaza spokoju i ciszy, chcielibyśmy, żeby taka została. Przyjeżdżają do Orłowa ludzie z całego miasta, z wybrzeża, w święta widziałem tłumy, które spacerowały Promenadą Królowej Marysieńki, skąd widać klif. To oczywiste, że trzeba zobaczyć, jak ten legendarny klif wygląda. Póki istnieje, bo co roku skraca się aż o metr – mówił kilka lat temu w Radiu Gdańsk Sławomir Kitowski.
Teraz niestety skraca się bardziej drastycznie. W przeszłości dochodziło co prawda do podobnych osunięć, spowodowanych erozją, ale na mniejszą skalę.
Sebastian Kwiatkowski/mk