Zastrzelił psa sąsiadów, bo ten miał zaatakować go na ulicy. Jak informują mundurowi, pies nie wtargnął na posesję mężczyzny, a do zdarzenia doszło na ulicy. Zwierzę miało rzucić się na 36-latka, gdy ten szedł pobiegać do lasu. Po zastrzeleniu psa, mężczyzna sam wezwał policję. Do zdarzenia doszło w wielkanocny poniedziałek rano. 36-latek oddał w kierunku zwierzęcia cztery strzały z broni palnej. Mężczyzna miał pozwolenie na broń.
NADZÓR PROKURATURY
– Policjanci zabezpieczyli truchło psa i przesłuchali mężczyznę, który miał postrzelić zwierzę. Zabezpieczono broń, którą posługiwał się 36-latek – mówi Radiu Gdańsk st. sierż. Jakub Radziwilski z Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim. – Przesłuchujemy teraz świadków, aby ustalić dokładny przebieg tego zdarzenia. Ciało psa zostanie dokładnie zbadane – dodaje. Policyjne czynności objęła swoim nadzorem Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim.
WŁAŚCICIELE ŻĄDAJĄ WYJAŚNIEŃ
Na jak najszybszym wyjaśnieniu sprawy zależy właścicielom psa. – Chcemy wiedzieć, czy zamiast czterech strzałów, nie wystarczył jeden. Wyleczyłabym swojego psa, a moje dziecko nie straciłoby przyjaciela – mówi Adriana Olechowska. – Może i nasz pies wyglądał groźnie, ale nigdy nie zrobił nikomu krzywdy – opowiada o półtorarocznym mieszańcu jego właścicielka. – To nasz błąd, że nie dopilnowaliśmy psa i za to przepraszamy, ale można było zachować się inaczej – dodaje.
PO CO BYŁA MĘŻCZYŹNIE BROŃ?
– Jesteśmy w szoku, że ktoś wychodząc pobiegać w świąteczny poranek, zabiera ze sobą broń – powiedzieli naszemu reporterowi sąsiedzi. Mieszkańcy spokojnego osiedla pod lasem dodają, że wcześniej nie dochodziło wśród nich do żadnych konfliktów.
Wojciech Stobba/pOr