Miasto przejęło niszczejący i niedofinansowany obiekt rok temu. Poprzednim właścicielem było Muzeum Nauki i Techniki w Warszawie. W tym czasie udało się jedynie zabezpieczyć kuźnię przed wodą z ulicy, uporządkować sytuację prawną i zabezpieczyć całodobową ochronę budynku.
Jak mówi Waldemar Ossowski, szef Muzeum Gdańska, które od tego roku administruje obiektem, mimo planów nie doszedł do skutku między innymi remont dachu. – W ubiegłym roku kuźnia była pod zarządem Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Udało się zabezpieczyć ją przed zalewaniem z ulicy Bytowskiej przez podniesienie krawężników, natomiast nie udało się wyłonić firmy do przeprowadzenia koniecznych prac zabezpieczających budynek. W dwóch przetargach nie znaleziono wykonawcy. Od tego roku ten obowiązek spadnie na nasze muzeum – deklaruje Waldemar Ossowski. Szacowany koszt prac to około 120 tysięcy złotych.
POWRÓT KOWALI
Tymczasem do kuźni wracają kowale. Muzeum Gdańska podpisało umowę ze Stowarzyszeniem Polskich Artystów Kowali. – Mamy plan stworzenia wystawy stałej, ale też pokazów rzemiosła i sztuki formowania metali. Prace budowlane będą prowadzone w tygodniu. W weekendy chcielibyśmy otwierać kuźnię dla zwiedzających i w tym roku zorganizować kilkanaście-kilkadziesiąt dni otwartych – mówi Ossowski.
Działania wobec kuźni obserwuje były kustosz – Dariusz Wilk, który nie porozumiał się z miastem w sprawie swojej dalszej pracy w kuźni. Jak mówi, obiekt do dziś jest w martwym punkcie. – Tak jak ją zostawiliśmy w 2016 roku, tak wygląda dziś – zaznacza. – To dobrze, że pojawią się w niej kowale, ale potrzebny jest pomysł nie na 2-3 lata, ale 40 – mówi Dariusz Wilk.
Były kustosz obawia się też utraty historycznego charakteru obiektu. – Boję się, by nowi właściciele nie przekształcili go w zakład produkcyjny. Zostawiając kuźnię potrzebowałem do 40 tysięcy złotych rocznie, by funkcjonować bez pensji. Dziś w ciągu 1,5 roku ochrona 24-godzinna pochłonęła ponad 100 tysięcy złotych. To chyba największy mankament – uważa Wilk.
POTRZEBNY KOLEJNY BUDYNEK
Przedstawiciele muzeum nie ukrywają, że do pełnego uruchomienia placówki potrzeba jeszcze dodatkowego budynku. – Chcemy wykonać projekt wykonawczy na rekonstrukcję trzeciego budynku, który stanowiłby zaplecze do działań muzealnych. Znalazłaby się tam salka do działalności merytorycznej, punkt kasowy i zaplecze socjalne – mówią. Koszt szacuje się na ponad pół miliona złotych.
– Czas jego otwarcia jest zależny od środków finansowych. Nie ma jednak odwrotu od przekształcenia kuźni w placówkę muzealną – deklaruje Waldemar Ossowski.
Kuźnia Wodna w Oliwie jest jedynym tego typu czynnym obiektem w Polsce. Zwana była młotownią, przy jej pomocy można było rozkuwać duże kawały metalu i wysyłać je do mniejszych kuźni. Od 1978 roku kuźnia jest zabytkiem techniki. Muzeum w przyszłości chciałoby przejąć także pobliski i zabytkowy Dwór Ernsttal.
Więcej w materiale naszego dziennikarza:
Sebastian Kwiatkowski/mili