W Słupsku rozpoczął się proces 49-letniego mężczyzny. Prokuratura zarzuca mu podawanie się za pracownika miejskich wodociągów. Mężczyzna wraz z nieustaloną kobietą miał również w styczniu 2016 roku okraść dwie kobiety w podeszłym wieku na ponad 12,5 tysiąca złotych.
Mieszkaniec Stargardu Emil Ł. mówi, że jest niewinny i prokuratura „wrabia” go w przestępstwa, z którymi nie ma nic wspólnego. Jedną z kradzieży zarejestrowały kamery monitoringu.
– To nie jestem ja, proszę zobaczyć nos. To jest pomyłka prokuratury, zdarza się. Ja mam to kolejny raz. Przypisuje mi się przestępstwa innych ludzi – mówił oskarżony w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk.
Emil Ł. ma jednak na koncie wyrok za podobne przestępstwo. Za kradzież został skazany przez sąd w Szczecinie na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
MÓWILI, ŻE SĄ Z WODOCIĄGÓW
Jedna z oszukanych staruszek zmarła przed rozpoczęciem procesu. Sąd tylko odczytał jej zeznania.
– Zadzwonili domofonem, kobieta i mężczyzna. Potem zastukali w okno. Mówili, że są z wodociągów i trzeba nabrać wody, bo jutro rury rozkopią. Wpuściłam ich do domu, mężczyzna kazał mi zatkać zlew korkiem i puszczać wodę, potem mówił mi dlaczego leci żółta, że to przez jeżdżące po płytko zakopanych rurach. On mnie zagadywał przez dziesięć minut i kazał patrzeć na wodę. W tym czasie nie widziałam kobiety, która stała w korytarzu. Ona w pewnej chwili powiedziała do mężczyzny, że muszą już iść. Gdy wyszli po pół godzinie zajrzałam do szafy, w której trzymałam pieniądze w torebce. Od razu zauważyłam, że ktoś w niej grzebał. Zginęły cztery tysiące złotych oraz dwa tysiące euro.
W procesie zeznawała córka zmarłej. – Mama bardzo przeżyła kradzież, bo pieniądze w większości należały do mojego syna, a jej wnuka. On je odkładał latami. Był bardzo oszczędny. Mama zachorowała i za dwa miesiące zmarła – powiedziała przed sądem kobieta.
Sąd odroczył proces do maja, wezwie kolejnych świadków. Emilowi Ł. grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
Przemysław Woś/jK