Amerykańska administracja zapowiedziała nałożenie cła na stal i aluminium. To uderzenie w wolny handel?

Czy wojna celna może mieć negatywne skutki dla gospodarki? Administracja Donalda Trumpa stosuje różne rozwiązania ograniczające wolny handel. Obydwaj goście audycji byli zgodni co do tego, że mamy do czynienia z kontrglobalizacją. Jednak zdania były podzielone co do jej skuteczności. Gośćmi Artura Kiełbasińskiego w audycji Ludzie i Pieniądze byli Maciej Goniszewski z uniwersyteckiego Radia Mors i Dariusz Wieczorek ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego.

– Mamy do czynienia z kontrreformacją. Kiedyś państwa się bardzo pilnowały, były granice celne, później przeszliśmy do wolnego, globalnego handlu. W tej chwili widać, że do głosu wróciły osoby, które twierdzą, że lepiej nam będzie kiedy każda z tych gospodarek będzie osobno i każda będzie w swoim zakresie próbowała wypracować dobrobyt dla obywateli. To się nie sprawdza, możemy się o tym przekonać na kilku państwach, które w tym okresie głębokiej globalizacji były na obrzeżach, pilnowały swoich granic, próbowały wprowadzać gospodarkę samowystarczalną. Wystarczy wymienić Kubę, Koreę, Białoruś. Według mnie ten powrót do granic celnych, pomysł żeby wracać do samowystarczalnej gospodarki nie jest dobrym pomysłem. Mam nadzieję, że w miarę szybko się obudzimy z tego snu, że politycy są w stanie w poszczególnych krajach zapewnić nam dobrobyt, wtedy kiedy nas odetną od reszty świata jakimiś granicami celnymi – komentował Maciej Goniszewski.

Delikatnie innego zdania był Dariusz Wieczorek. – Faktycznie mamy do czynienia z czymś w rodzaju kontrglobalizacji. Jak poszła ta wielka fala liberalizacyjna, jeżeli chodzi o handel światowy, rynki międzynarodowe. W tym momencie od wielu lat widać taką tendencję do ochrony własnych interesów. Jakby tak spojrzeć historycznie to w 1993 roku, kiedy powstawała Unia Europejska, w gruncie rzeczy integracja europejska też miała charakter obrony Europy przed resztą świata. Natomiast nie do końca się zgadzam z tym, że to musi być kontrskuteczne dla stosującego tego typu praktyki. Bo jeżeli popatrzymy na Chiny, które w 1997 roku zostały przyjęte do Światowej Organizacji Handlu, które od tamtej pory absolutnie zmultiplikowały swoją gospodarkę. Przecież to nie jest państwo wolnorynkowe, tylko państwo, które stosuje cały czas sztywne, centralnie ustalane kursy walutowe, po to żeby gospodarka była bardziej konkurencyjna – kontrargumentował ekonomista.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj