Takiego widoku nikt się nie spodziewał. Piękny wtorkowy poranek niemal w centrum miasta, rosa, skroplona na trawie, sielanka, szum wody i… ryczenie łosia? Dzik czy lis, chodzący po Gdańsku, nie jest dla nikogo dziwnym i niespotykanym widokiem, ale łoś, przechadzający się w pobliżu Motławy to coś, co może szokować.
– Aż trudno uwierzyć, ale przed 4:00 nad ranem na posesji Dworu Olszyńskiego mieliśmy wizytę młodego łosia. Sarny i lisy już nas nie dziwią, ale łoś w Gdańsku, w linii prostej 1800 metrów od Neptuna…? 🙂 A jednak! – czytamy pod filmikiem.
– Duże zwierzęta, jak chociażby dziki, często spacerują po mieście. Nie przypominam sobie jednak, żeby w Gdańsku po ulicach chodził sobie łoś. Był może jeden taki przypadek, że gdzieś na Stogach jakiś się pojawił, ale zdecydowanie nie jest to często spotykany widok. Za zajmowanie się takimi przypadkami odpowiedzialny jest Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku – mówił Wojciech Siółkowski z gdańskiej Straży Miejskiej.
– Takie sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki. Jedna miała miejsce miesiąc temu. Łoś był widziany w wodzie i przepływał sobie na wysokości Twierdzy Wisłoujście. Ale był, wyszedł, zniknął i nikt go więcej nie widział. Informacje o zdrowych czy rannych zwierzętach, jak łoś, jak najbardziej do nas można zgłaszać – dowiedzieliśmy się w Miejskim Centrum Zarządzania Kryzysowego.
W podobnych sytuacjach należy zachować szczególną ostrożność, trzymać się w bezpiecznej odległości od zwierzęcia i zgłosić to odpowiednim służbom. – To jest najlepsze wyjście z sytuacji, bo po co go stresować i ganiać – dodał Wojciech Siółkowski.
mk